Fregata KNM Helge Ingstad typu F310 wracała z manewrów "Trident Juncture" do bazy w pobliżu Bergen, gdy w czwartek ok. godz. 4.30 zderzyła się z tankowcem Sola TS. Tankowiec nie został uszkodzony, jednak fregata nie miała tyle szczęścia. Okręt został uszkodzony poniżej linii wodnej, przez co stracił sterowność i zaczął nabierać wody. Z powodu stromego ukształtowania dna morskiego okręt groził obsunięciem się, więc za pomocą holowników został przeciągnięty na płytsze wody bliżej brzegu w celu ustabilizowania. Mimo podjętych prób utrzymania fregaty w pozycji pionowej wracała ona do silnego przechyłu. Jak wynika z najnowszych zdjęć, fregata jest w tej chwili prawie całkowicie pod wodą, a próby jej uratowania nie przynoszą rezultatów. Lokalne media, na które powołuje się TVN24, dowiedziały się, jakie były okoliczności feralnego zdarzenia. Według nich, fregata była alarmowana przez załogę tankowca o niebezpieczeństwie, jednak nie wywołało to żadnej reakcji. Według "VG", czytamy, okręt prawdopodobnie płynął z wyłączonym systemem automatycznej identyfikacji, co utrudniało jego rozpoznanie i mogło opóźnić stwierdzenie kursu kolizyjnego przez inne jednostki. Wyprodukowana w 2009 roku fregata ma ponad 130 metrów długości i wyporność blisko 5300 ton. Jednostkę wyposażono w lądowisko dla śmigłowców, a także m.in. torpedy oraz pociski przeciwlotnicze i przeciwokrętowe. Podczas natowskich ćwiczeń KNM Helge Ingstad zajmował się ściganiem okrętów podwodnych i według podanych informacji nie miał na pokładzie ostrej amunicji. Z wraku wyciekło do morza ok. 10 tys. litrów paliwa dla śmigłowców, które jednak - jak zapewniono - wkrótce wyparuje.