Czy sława, popularność, kontakty z ludźmi show-biznesu i zainteresowanie mediów inspirują Cię w Twojej pracy? Nie. Gdy odnosisz sukcesy ludzie wokół ciebie mogą się zmieniać. Zaczynają patrzeć na ciebie w inny sposób. Ja nigdy się nie zmieniłem. Wciąż jestem tym samym facetem. Ale ludzie zmieniają się w stosunku do ciebie. Środowisko artystyczne zmienia stosunek do ciebie. Rozmawiałem o Tobie z innymi artystami z Belfastu. Wszyscy wspomnieli o tym, że jesteś miłym człowiekiem, ale wydawało mi się, że nie akceptują Cię w środowisku artystycznym Irlandii Północnej. Ktoś nawet powiedział, że Twoje prace nie są dość dobre, a sukces, który osiągnąłeś zawdzięczasz szerokim kontaktom. Sprzedaję swoje obrazy w Niemczech, Ameryce i w innych miejscach, w których nigdy nie byłem i nikogo nie znam. Ludzie po prostu szukają powodów, aby umniejszyć moje sukcesy. To zwykła zazdrość. Na pewno byłbym akceptowany w środowisku artystycznym, gdyby moje obrazy nie sprzedawały się tak dobrze. Może to przez to, że lubisz się pokazywać w towarzystwie bardzo sławnych ludzi. Oni o Tobie mówią, lubią cię. Ze wszystkich sławnych ludzi, których znam tylko dwoje kupiło ode mnie obrazy. Te znajomości powodują więcej kłopotów niż korzyści. Ja nie jestem genialnym malarzem. Maluję to, co mi się podoba w mój własny sposób. I tak naprawdę niemożliwe jest zmuszenie ludzi do kupna twoich prac. Inni jednak się wkurzają, bo odnoszę sukcesy. Ile musiałbym zapłacić za Twój obraz, gdybym dzisiaj chciał go kupić? Od 1000 do 15000 funtów. Kobiety to temat, który najczęściej pojawia się na Twoich obrazach. Dlaczego? Imponują mi silne i niezależne kobiety. Kiedyś pracowałem w modelingu. Modelki bardzo mi imponowały. Były pewne siebie, znały swoją wartość. Wydawało się, że posiadają wielką władzę. Gdy zacząłem malować, odkryłem, że chcę malować właśnie takie kobiety. Twoja żona jest silną kobietą. Masz też trójkę dzieci. Czy ich obecność w Twoim życiu ma wpływ na sztukę, którą tworzysz? Nie. Zawsze prowadzą mnie moje własne ambicje. Bywa, że pracuję całe noce, pracuję bez przerwy. Jestem wyczerpany, bo to może trwać przez wiele dni. Potem mam wyrzuty sumienia. Wiem, że nie powinienem tego robić. Sam powoduję problemy rodzinne. Są to bardzo ekstremalne przeżycia. Mówi się o Tobie "profesjonalny artysta". Co to właściwie znaczy? Kiedy młody artysta staje się profesjonalistą? Profesjonalnym artystą stajesz się, gdy żyjesz ze swojej sztuki. Nie znam żadnego artysty w świecie, który nie chce być profesjonalistą. Jeśli ktoś mówi, że nie zależy mu na sprzedaży swoich prac, opowiada bzdury. Czytałem, że rok 2007 był dla ciebie szaleńczy. Co się wydarzyło? Wydarzyło się zbyt dużo. Miałem wystawy w Hiszpanii, Nowym Jorku i Dublinie. Pracowałem nad projektem przy Victoria Square w Belfaście, zaprojektowałem serię Belfast T-shirts. To wszystko wiąże się z wieloma spotkaniami, rozmowami. Ale ja kocham to, co robię i pracuję ciężko, bo jest to przecież także moja praca. Z tego żyję. Dzięki temu mogę utrzymać swoje dzieci. Jestem zwykłym facetem z Belfastu, który maluje. Nie wychowywałem się w środowisku artystycznym. Czy Belfast to dobre miejsce dla młodego artysty? Nie. Jest tutaj wielu utalentowanych młodych ludzi, jednak ich talenty nigdy nie były odkryte, ponieważ nie ma tutaj dla nich praktycznego wsparcia. Dlatego wierzę, że jeśli coś tworzysz, to musisz pokazać to ludziom i poznać ich reakcje. To proste: "To jest to, co ja robię. Czy ci się to podoba?". Ja staram się wspierać innych artystów. Próbuję szukać nowych talentów. Ale nikt o tym nie wie. Nikt nie chce zauważyć, że mogę zrobić wiele dobrego dla miejscowego środowiska artystycznego, że mogę otworzyć wiele drzwi. Belfast to miasto murali. Czy nazwałbyś miejscowe murale sztuką? Z muralami związany jest mój osobisty problem. Dorastałem w północnym Belfaście, jako protestant. Tereny przy peaceline były okropne. Wszystko, co w owym czasie znałem to wybuchy i przemoc. Pytano mnie już, dlaczego nie maluję czegoś w rodzaju murali. Ja po prostu nie chcę tego celebrować. To zniszczyło moje nerwy. Nie wierzę w obrazy uzbrojonych ludzi. Ale gdy teraz widzisz murale, to patrzysz na nie jak na sztukę? Tak. Ale w większości przypadków jest to beznadziejna sztuka. Które odwiedzone przez Ciebie miejsce przyniosło Ci najwięcej inspiracji? To nie miejsce mnie inspiruje, a ludzie. W Paryżu znalazłem wielką inspirację. Ludzie Paryża wiedzą, kim są. Ich pewność siebie jest inspirująca. Problemem mieszkańców Irlandii Północnej jest kryzys tożsamości. Kocham Manhattan. To takie pozytywne miejsce. W Hiszpanii nazwali mnie irlandzkim Picasso. W takich miejscach nie oceniają mnie poprzez to, kim jestem. Oceniają mnie poprzez moje malarstwo. I tak powinno być. Kiedy i gdzie będziemy mogli zobaczyć Twoją kolejną wystawę? Problem z wystawą polega na tym, że w tej chwili pozostały mi tylko dwa obrazy. Moje prace sprzedają się dobrze. Wkrótce jadę do Nowego Jorku na imprezę zwaną Art Expo, aby prezentować swoje malarstwo na wydrukach. Dziękuję za rozmowę. JŚ