Konferencję prasową, w której udział wzięli ochotnicy z ukraińskiego batalionu Ajdar, zorganizowała dziś w Warszawie Fundacja Otwarty Dialog. "Sytuację na Ukrainie rosyjskie media przedstawiają inaczej. Dużo widzieliśmy i słyszeliśmy, tam się naprawdę odbywa wojna między dwoma krajami. (...) Rzecz w tym, żeby Unia Europejska zajęła zdecydowane stanowisko w tej sprawie, ponieważ jeżeli teraz Europa nie pomoże Ukrainie, to za jakiś czas sama będzie miała z tym problem" - powiedziała Wira Sawczenko, ochotniczka, która walczyła na wschodzie kraju w batalionie Ajdar. "Walczą tam terroryści, nie separatyści" O tym, że konflikt we wschodniej Ukrainie nie jest wojną domową, przekonywał także Żenia, inny z żołnierzy ochotniczego batalionu. - Walczą z nami rosyjscy Kozacy, albo Czeczeńcy, dlatego nie możemy powiedzieć, że to są separatyści - argumentował. - Powinniśmy nazywać rzeczy po imieniu - to jest wojna międzynarodowa, nie domowa, walczą tam terroryści, nie separatyści. (...) Ludzie, którzy zostali wzięci do niewoli w batalionie, w którym przebywałam, w większości mieli przy sobie paszporty rosyjskie. Zdarzały się też osoby z Azerbejdżanu, Czeczeni, osoby z innych krajów; Ukraińców nie spotykaliśmy. Dlatego nie można mówić, że Ukraińcy walczą między sobą - tłumaczyła dziennikarka ukraińskiej telewizji Espreso TV Bianka Zalewska. Reporterka w lipcu została ciężko ranna podczas pracy w strefie objętej walkami. - Żołnierze, którzy strzelają do ludności cywilnej, ukraińskich żołnierzy, ale też do dziennikarzy, to są zwyczajni terroryści - dodała. "Propaganda rosyjska cały czas działa" Uczestnicy konferencji przekonywali, że ludność ukraińska na wschodzie kraju przeważnie sprzyja ukraińskiej armii, a przyczyną wrogiego nastawiania części mieszkańców jest "rosyjska propaganda". - Zajmując miasteczka i wioski, Ukraińcy idą dalej, nie muszą zostawiać swoich posterunków czy wojsk okupacyjnych, bo miejscowa ludność jest spokojna - mówiła Zalewska. - W miastach obwodu ługańskiego, do których wchodziło wojsko ukraińskie oraz batalion Ajdar, propaganda rosyjska cały czas działała. Nawet kilka dni po wejściu sił ukraińskich mieszkańcy mieli dostęp do rosyjskiej telewizji. To było ważne, ponieważ z tej telewizji ludzie mogli się dowiedzieć, że ich zabijają, biją, strzelają, itd., natomiast na własne oczy mieszkańcy mogli zobaczyć różnicę i przekonać się, że infrastruktura miasta zaczynała działać, wszystko zaczynało się rozwijać. W ten sposób zaczęło do nich docierać, w jaki sposób wcześniej byli okłamywani - relacjonowała Sawczenko. Jej siostra Nadieżda, również ochotniczka batalionu Ajdar, w czerwcu, podczas walk na wschodzie Ukrainy dostała się do niewoli i jest sądzona w Woroneżu. Według Rosjan odpowiada ona za śmierć rosyjskich dziennikarzy, którzy mieli zginąć w ostrzale wojsk ukraińskich. Władze w Kijowie podają, że Nadieżda Sawczenko została uprowadzona przez separatystów. - Sprawę Nadii prowadzi Kreml, a on zawsze musi zachować twarz i nigdy nie przyzna się do błędu. Wierzę, że Kreml przekaże sprawę Ukrainie i trafi ona do prokuratury generalnej w Ukrainie" - mówiła z nadzieją Wira Sawczenko. "Wojna nie pyta, jakie masz dzisiaj plany" Tomasz Czuwara z Fundacji Otwarty Dialog dodał, że jego organizacja stale monitoruje proces Nadieżdy Sawczenko. - Odbyły się dwa posiedzenia sądu, dziś miało się odbyć kolejne, być może zostały jej już postawione zarzuty. Udzieliliśmy jej pomocy prawnej, zorganizowaliśmy też cztery misje obserwacyjne, które mają monitorować proces - Żołnierze batalionu Ajdar byli sceptyczni co do szans szybkiego zakończenia konfliktu w Ukrainie. - Myślę, że ta wojna będzie długa i do następnego lata na pewno będziemy jeszcze walczyć. Będę wracał na front - zapowiedział Żenia. - Wojna nie pyta, jakie masz dzisiaj plany i czy chciałbyś dziś iść na wojnę. Wojna zmusza, żeby walczyć i jeżeli będziemy musieli, będziemy to robić - zapewniła Sawczenko. Konflikt na Ukrainie rozpoczął się od wydarzeń na kijowskim Majdanie - w listopadzie ubiegłego roku setki mieszkańców tego kraju rozpoczęły okupację jednego z głównych placów ukraińskiej stolicy. Miasteczko namiotowe powstało w sprzeciwie wobec rządów ówczesnego prezydenta Ukrainy Witora Janukowycza i jego decyzji o odrzuceniu traktatu stowarzyszeniowego z UE. W lutym władze Ukrainy rozpoczęły krwawą pacyfikację obozu na Majdanie. Uliczne starcia doprowadziły do ucieczki prezydenta i zmiany władzy w Kijowie. W efekcie osłabienia państwa rozpoczęły się podsycane przez Rosjan niepokoje na Krymie (który defacto został anektowany przez Rosję), a następnie na wschodzie Ukrainy - w obwodach: donieckim i ługańskim.