- Żadnych ultimatów już więcej nie przyjmiemy. Jeśli będą stawiać jakieś niemożliwe do przyjęcia warunki, opierając się przy tym na podwójnych standardach, to także ich nie przyjmiemy - odparł Łukaszenka, zapytany, jak zareaguje na żądanie Zachodu, by uwolnić wszystkich zatrzymanych po demonstracji w wieczór wyborczy, w tym byłych kandydatów na prezydenta, stwarzając w ten sposób warunki do dalszych kontaktów i dialogu. - Co się tyczy zatrzymanych, to już niejedną ich setkę zwolniliśmy. Jednak wszczęto sprawę karną. Jeśli w ramach śledztwa, sprawy karnej, można uwolnić tych ludzi, to nie są oni nam potrzebni - mówił Łukaszenka, cytowany przez oficjalną agencję BiełTA. Prezydent wypowiadał się podczas wizyty w domu weteranów wojny i pracy "Switanok" pod Mińskiem. - Wysuwać żądań wobec mnie nie trzeba - oznajmił. Będziemy robić tak, jak we Francji czy Niemczech, tam prezydent może uwolnić człowieka objętego śledztwem. Tak, ja mogę to zrobić na etapie śledztwa, (...), ale jeśli są do tego podstawy. Jeśli nie mają oni związku z masowymi pogromami, a znaleźli się tam ze względów ideologicznych, to będę rozpatrywać tę kwestię. A jeśli jesteś winny, to nie będę się wtrącać. Podkreślił jednocześnie, że każdy powinien odpowiadać sam za siebie. - Ich los jest w ich rękach i oni o tym wiedzą. Jeśli ktoś będzie na nas naciskać i żądać, to będzie tylko gorzej - mówił. - Jeśli jesteś aktywnym uczestnikiem masowych zamieszek, to jest śledztwo, sąd, zdecydują w twojej sprawie. A generalnie, to los jest w ich rękach: i byłych kandydatów i zatrzymanych, i tych "bojowników", którzy niszczyli. Oznajmił, że ustalono 20 takich osób, z których "wszystkie odsiedziały już jeden-dwa wyroki, to znaczy, to są ludzie, którzy mieli problemy z prawem". Zapytany o osiągnięcia minionego roku, powiedział: - Główna zdobycz - to, że obroniliśmy kraj. Nawet nie wyobrażacie sobie, że garstka odszczepieńców mogła przewrócić kraj. Nawet ja wielu rzeczy sobie nie wyobrażałem. Według jego słów "za plecami (tych osób) stali ludzie nie z naszego państwa, pewne struktury i wielkie pieniądze". - Mogliśmy obudzić się w zupełnie innym kraju - kontynuował. - Kiedy mówią mi o Zachodzie, to ja absolutnie im nie wierzę: najprawdopodobniej starali się mnie i nas wszystkich uśpić (...) A teraz widzimy ich prawdziwą twarz - oznajmił prezydent. W jego opinii negatywna ocena wyborów prezydenckich na Białorusi była przygotowana zawczasu. "Mamy taką demokrację, że bardziej już nie można" Zwracając się do dziennikarzy, mówił: - Wy, tak jak i ja poczuliście, że już taką demokrację tutaj zasialiśmy, że bardziej nie było można. I przecież znamy obiektywne oceny naszych wyborów. To, że oni przyjechali tu z zawczasu napisanym tekstem - powiem otwarcie, czytałem ten tekst miesiąc przed wyborami. Nasze wybory jeszcze się nie odbyły, a oni już napisali ten tekst. No, trochę lepiej niż podczas poprzednich wyborów. Jego zdaniem, pretekstem do negatywnej oceny wyborów stały się wydarzenia na Placu Niepodległości w wieczór 19 grudnia. - Ale to po pierwsze, to było już po wyborach, a po drugie - jaki to ma związek z głosowaniem? Żadnego - zauważył. - Tak oni chcieli i dawno to zaplanowali - podsumował. - Główny wniosek, jaki ja wyciągam, jest taki, że my im tam na Zachodzie absolutnie nie jesteśmy potrzebni. Chcą, żebyśmy byli słabi, a słaby nie odniesie sukcesu. Szanują tylko silnych. My słabi nie będziemy - oświadczył Łukaszenka. Z Mińska Anna Wróbel