Tym samym - podkreśla gazeta - wieloletnia praca na rzecz ostatecznego pojednania między Libią a Włochami poszłaby na marne. To był przylot "z dreszczykiem" - odnotowuje dziennik, ujawniając kulisy znacznego spóźnienia Kadafiego i pospiesznej jazdy szefa włoskiego rządu na lotnisko Ciampino. Zgodnie z ogłoszonym wcześniej programem Berlusconi miał przywitać Kadafiego, bo takie było żądanie strony libijskiej. Jednak - jak twierdzi dziennik - premier Włoch w ostatniej chwili starał się uniknąć tej sytuacji i "nie przesadzić" z naruszaniem protokołu, a już na pewno nie ulegać tym żądaniom. Protokół nie przewiduje bowiem obecności prezesa rady ministrów na płycie lotniska. Dlatego w środowy poranek jego kancelaria podała, że z powodu bólu karku, na co uskarża się od dawna, Berlusconi nie pojedzie na lotnisko. Zdecydowano, że zastąpi go szef dyplomacji Franco Frattini. Tymczasem lecący do Rzymu Kadafi na wiadomość o tym, że Berlusconi nie będzie go witał na lotnisku, był gotów wrócić do Libii - relacjonuje "La Repubblica". Dlatego premier Włoch ostatecznie pojechał na Ciampino.