"Podstawowym celem wojny było zastąpienie tyranii przez demokrację. Był to zaszczytny cel. Wojna położyła podwaliny pod demokratyczną przyszłość Iraku, choć zapłacono za to wysoką cenę. Brytyjczycy stracili 179 żołnierzy a 3 598 zostało rannych. Zginęło 4 427 Amerykanów, a 34 265 odniosło rany" - zaznacza "Times" popierający inwazję z marca 2003 r. Wiele problemów, które wystąpiły po obaleniu reżimu Saddama Husajna, w ocenie gazety można było przewidzieć, jak np. konflikty między sunnitami i szyitami, separatyzm kurdyjski, groźbę wojny domowej. Nikogo nie powinna dziwić potrzeba stacjonowania dużej liczby żołnierzy, a planowania na okres okupacji nie było. "Obecny moment (wycofania jednostek bojowych USA - red.) nie jest powodem do samozadowolenia ani tym bardziej świętowania. Irakijczyków i ich sojuszników wciąż czekają długie i trudne zmagania. Ale nie ulega wątpliwości, że mieszkańcy Iraku mają obecnie o wiele lepsze szanse na pomyślną, bezpieczną i w pełni demokratyczną przyszłość niż 7 lat temu" - uznał "Times" w komentarzu redakcyjnym. Druzgocącej krytyce poddaje natomiast inwazję na Irak Simon Jenkins we wtorkowym "Guardianie". "Wojna iracka bardziej niż jakikolwiek inna wyobcowała USA i W. Brytanię od reszty świata i zdyskwalifikowała je jako światowych policjantów" - napisał dziennik, nazywając ją "katastrofą za bilion dolarów". O Irakijczykach pisze, że "są marginalnie bardziej wolni, ale za to są o wiele mniej bezpieczni". Odnotowuje, że dwa miliony uchodźców przebywa poza granicami kraju, a drugie tyle to uchodźcy wewnętrzni. Niemal cała społeczność irackich chrześcijan została zmuszona do opuszczenia domów. Na skutek przemocy zginęło 100 tys. ludzi. Amerykanie wydali na wojnę 751 mld USD, a szczycić się nie za bardzo jest czym, bo Husajn prędzej czy później zostałby obalony przez samych Irakijczyków - wylicza. "Casus belli opierał się na kłamstwie propagowanym przez George'a Busha i działającego pod jego dyktando potulnego Tony'ego Blaira. Saddam Husajn został skojarzony z zamachami z 11 września i oskarżony o planowanie dalszych zamachów z użyciem broni masowego rażenia dalekiego zasięgu. Gdy te twierdzenia okazały się nieprawdziwe, apologeci Busha i Blaira przyjęli rezerwowy argument, sprowadzający się do tego, że Husajn był złym człowiekiem, a zatem obalenie go było wyrazem dobra" - pisze "Guardian". "Oprócz innych kwestii wojna z Irakiem było fiaskiem służb wywiadowczych" - dodaje. Inwazja w ocenie gazety "była podyktowana względami politycznymi". "Nie miała na celu wygrania bitwy bądź zajęcia terenu, ale danie nauczki wojowniczemu islamowi. To, że jej skutkiem było obalenie jednego z nielicznych świeckich reżimów w Azji, jest kolejną hipokryzją" - uważa Jenkins. "Irak był nieprzyjemnym, ale stabilnym państwem świeckim, które przestało być poważnym zagrożeniem dla sąsiadów. Strefy zakazu lotów na północy i południu dawały uciskanym Kurdom faktyczną autonomię. Saddam Husajn nie był dużo gorszy niż rządy Asada w Syrii, a wydobycie ropy i produkcja energii rosły, a nie tak jak obecnie - malały" - podkreśla autor.