Przemówienie w Królewskim Instytucie Spraw Międzynarodowych Chatham House było najprawdopodobniej ostatnim wystąpieniem programowym i refleksją nad trzyletnimi rządami ustępującej premier, którą w przyszłym tygodniu zastąpi zwycięzca wyborów nowego lidera Partii Konserwatywnej. May powiedziała: "Niezdolność do łączenia wartości z pragmatyzmem i wypracowywania kompromisu wtedy, kiedy jest to konieczne, wprowadziło nasz dyskurs polityczny na złą ścieżkę". Nazywała to zjawisko "absolutyzmem", opartym o "przekonanie, że jeśli wystarczająco głośno i długo podkreśla się swoje zdanie, to postawi się na swoim, a mobilizowanie swojej grupy (wyborców) jest ważniejsze od przekonywania innych". "To szkodzi naszej debacie publicznej. Niektórzy tracą zdolność do sprzeczania się bez upokarzania innych" - ostrzegła, wskazując w szczególności na znaczenie internetu i mediów społecznościowych, które "pozwalają ludziom na wyrażenie swojej złości i lęków bez żadnego filtra lub odpowiedzialności". Premier argumentowała, że kompromis nie opiera się na rezygnowaniu ze swoich wartości, ale "bronieniu ich w realnym świecie, na arenie życia publicznego, gdzie inni też mają swoje argumenty i dbają o swoje interesy". Szefowa rządu oceniła, że taka polaryzacja doprowadziła do trzykrotnego odrzucenia proponowanej przez nią umowy w sprawie wyjścia z Unii Europejskiej w Izbie Gmin. "Nasze życie polityczne zwróciło się ku binarnym pozycjom sprzed referendum", dzieląc posłów na zdeterminowanych zwolenników i przeciwników brexitu, którzy byli niezdolni do porozumienia - oceniła. "Kiedy nasze opinie padają ofiarą polaryzacji i opierają się na ideologii, to mobilizowanie ludzi wokół kompromisu staje się niewiarygodnie trudne" - przyznała. Przytyk do Donalda Trumpa? W innym fragmencie przemówienia, które zostało zinterpretowane przez brytyjskie media jako zawoalowany przytyk do amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, May zaznaczyła, że "ten absolutyzm pojawia się nie tylko w brytyjskiej polityce, ale na całym świecie". Jak powiedziała, szczególnie niepokojącym przykładem jest coraz bardziej konfrontacyjny charakter relacji międzynarodowych, które "niektórzy postrzegają jako grę o sumie zerowej, gdzie jeden kraj zyskuje tylko wtedy, kiedy inny traci, a siła - nieograniczona zasadami - jest jedyną walutą". May ostrzegła przed populistycznymi ruchami May przestrzegła przed populistycznymi ruchami próbującymi wykorzystać konsekwencje szybko postępujących zmian gospodarczych, technologicznych i społecznych przez "politykę dzielenia ludzi, poprzez wskazywanie winnych naszych problemów i oferowanie pozornie łatwych odpowiedzi". "W ten sposób promuje się polaryzację polityki, w której świat widziany jest przez pryzmat 'my' i 'oni' - zwycięzców i przegranych, gdzie kompromis i współpraca w ramach instytucji międzynarodowych jest sygnałem słabości, a nie siły" - podkreśliła May. Krytyka pod adresem Putina Premier potępiła niedawną krytykę liberalizmu, jaką wygłosił rosyjski prezydent Władimira Putina, odrzucając jego zarzuty jako "cyniczny fałsz". "Nikt, kto porównuje jakość życia czy sukces gospodarczy liberalnych demokracji jak Wielka Brytania, Francja czy Niemcy oraz tego (systemu), jaki obowiązuje w Federacji Rosyjskiej, nie dojdzie do wniosku, że nasz system jest przestarzały. Fakt, że (Putin) czuje się uprawniony do przedstawiania takiej opinii sygnalizuje skalę wyzwania, z jakim się mierzymy, gdy bronimy naszych wartości" - powiedziała szefowa rządu. May przyznała jednak, że "nie chroni się wolnorynkowego kapitalizmu przez niereagowanie na uzasadnione obawy tych, którzy mają poczucie, że nie otrzymują w pełni wynikających z tego korzyści". Podkreśliła, że jedynym wyjściem dla polityków jest "zreformowanie (kapitalizmu) w taki sposób, aby był korzystny dla wszystkich". Faworyt do zastąpienia May W trakcie sesji pytań i odpowiedzi May krytykowano za jej wypowiedzi, w których atakowała m.in. migrantów z państw członkowskich UE za wykorzystywanie uprzywilejowanej pozycji wobec osób spoza Wspólnoty. Premier przyznała, że użycie takich sformułowań było błędem. Członkowie Partii Konserwatywnej będą głosowali w sprawie następcy May do 22 lipca, a wynik powinien być ogłoszony następnego dnia. Nowy premier najprawdopodobniej obejmie stanowisko 24 lipca, po cotygodniowej sesji pytań i odpowiedzi, która będzie dla May okazją do pożegnania się z urzędem. Według sondaży i bukmacherów, zdecydowanym faworytem wyborów jest były minister spraw zagranicznych Boris Johnson, który powinien pokonać obecnego szefa dyplomacji Jeremy'ego Hunta. Dla nowego szefa rządu pierwszym wyzwaniem będzie szybkie wznowienie rozmów z UE i wypracowanie kompromisu dotyczącego warunków opuszczenia Wspólnoty przed ustalonym na 31 października terminem brexitu. Z Londynu Jakub Krupa