- Ludzie oczekują, że wyjdzie pani i publicznie powie: stało się coś strasznego i to jest nasza wina,zdajemy sobie z tego sprawę i bierzemy na siebie odpowiedzialność za tę tragedię - naciskała w trakcie wywiadu Maitlis. Premier May ze stoickim spokojem przyznała, że faktycznie stało się coś strasznego, ludzie stracili dach nad głową, a nawet życie. - Błędnie odczytała pani nastroje społeczne - zasugerowała Maitlis, na co premier zareagowała wyliczeniem swoich działań, wspierających służby ratunkowe. Dziennikarka zwróciła premier uwagę, że te reakcje mają miejsce trzy dni po pożarze Grenfell Tower, podczas gdy ludzie oczekiwali wsparcia zaraz po tragedii, ale - jak zaznaczyła Maitlis - nikt nie poczuwał się do odpowiedzialności.- Nie chodzi tylko o to, by pokazać, kto jest za to odpowiedzialny i sprawdzić, co się stało, ale zapewnić, że ludzie mogą oczekiwać wsparcia tu i teraz - zareagowała May.Dziennikarka BBC, która była na miejscu zdarzenia, podkreśliła, że panował tam zupełny chaos, nie było osoby, która by nad tym zapanowała.May, unikając odpowiedzi na pytanie, po raz kolejny zasłoniła się zapewnieniem o pomocy finansowej dla poszkodowanych.Maitlis podkreśliła w rozmowie, że tej tragedii można było zapobiec, uwzględniając rekomendacje dotyczące zabezpieczeń przeciwpożarowych z 2013 roku i wydając 2 tys. funtów na materiały ogniotrwałe oraz tzw. tryskacze (system samoobrony budynku przed pożarem - red.). Brytyjska premier upierała się, że ważniejsze jest odkrycie przyczyn pożaru i sprawdzenie, dlaczego ogień tak szybko się rozprzestrzenił. Polecamy cały materiał BBC: