W trakcie gdy na Ukrainie organizowane są protesty przeciwko sprzedaży Rosji francuskich okrętów desantowych typu Mistral, dostawy z Ukrainy trwają mimo rosyjskiej inwazji na Krym i wojny ze wspieranymi przez Rosję z separatystami na wschodzie kraju. Ukraina do Rosji wysyła między innymi silniki rakietowe, części do zaawansowanych technologii radarowych i podzespoły niezbędne do utrzymania rosyjskiego arsenału nuklearnego. W związku z aneksją Krymu ukraiński rząd zerwał oficjalnie współpracę zbrojeniową z Federacją Rosyjską, ale ukraińscy politycy w realizacji swoich planów napotykają na silny opór niektórych firm zbrojeniowych, na przykład Motor Sicz - stwierdza "Washington Post". Zatrudniający blisko 30 tys. ludzi Motor Sicz produkuje silniki rakietowe. W Zaporożu, zaledwie 3 godziny drogi samochodem od terenów zajętych przez separatystów, ma własne linie tramwajowe i szpitale. Na zarzuty władz w Kijowie rzecznik firmy miał oświadczyć: "Mamy swoją własną partię - Motor Sicz". "Władze Ukrainy mają świadomość, że drastyczne kroki mogą oznaczać śmierć dla wielu fabryk i trudne do przewidzenia konsekwencje społeczne, ale z drugiej strony obecna sytuacja jest absurdalna" - zauważa anonimowy przedstawiciel rządu Ukrainy w rozmowie z "Washington Post". Ukraina wcześniej czy później straci rosyjskie kontrakty, ponieważ Władimir Putin podjął decyzję o "uniezależnieniu rosyjskiej armii" od dostaw z zewnątrz. Proces ten ma zająć administracji Putina według jej własnych planów około 3 lat. Największe problemy - zdaniem ekspertów - Rosjanie mogą mieć z zastąpieniem wiedzy Ukraińców wymaganej do utrzymania strategicznego arsenału nuklearnego, zbudowanego - według danych podawanych przez agencję Bloomberg - w aż 80 proc. na terenie obecnej Ukrainy. Ukraiński przemysł zbrojeniowy, który pod względem wartości eksportu plasuje się w pierwszej dziesiątce na świecie, większość wysyłanej za granicę broni już teraz eksportuje do Azji (przede wszystkim Indie) i krajów afrykańskich. ML