W samym środku akcji ratunkowej po tragedii, która pochłonęła niemal ćwierć miliona istnień, grupa mężczyzn pracujących dla Oxfam korzystała z usług prostytutek - tak wynika z wewnętrznego śledztwa organizacji. "Times" przypomina, że z datków od Brytyjczyków oraz z funduszy rządowych Oxfam otrzymuje rocznie około 300 milionów funtów. Regionalny dyrektor wykorzystał publiczne pieniądze, by wynająć willę, do której sprowadzał kobiety - czytamy. Płacenie za seks jest niezgodne ze statutem organizacji. Prostytucja na Haiti jest nielegalna, podobnie jak utrzymywanie stosunków z kobietami poniżej 18. roku życia. Zastraszanie pracowników i tuszowanie sprawy "Times" utrzymuje, ze mężczyźni zastraszali innych pracowników, by informacje o ich postępowaniu nie wydostały się poza wyspę. Gdy mimo to do szefostwa dotarły przecieki, reakcją było - według "Timesa" - zatuszowanie sprawy. Cztery osoby zwolniono dyscyplinarnie - bez podania przyczyny do wiadomości publicznej. Trzem pozwolono nawet odejść bez wpisu do akt. Oxfam przekonuje, ze badał sprawę sumiennie oraz że część ludzi odeszła przed końcem dochodzenia. Organizacja podkreśla, że regionalny dyrektor mógł zrezygnować sam, w zamian za współpracę z prowadzącymi dochodzenie.