Powołując się na źródła bliskie obu przywódcom, dziennik twierdzi, że podczas dwudniowych rozmów w Teksasie Blair i Bush rozpatrywali "trójfazowy plan" obalenia Saddama Husajna. "Najpierw odtworzyć koalicję przekonując kraje sąsiadujące z Irakiem, że Saddam może zostać obalony, następnie podjąć przeciwko niemu działania wojskowe, a wreszcie zapewnić przejęcie władzy przez rząd zdolny do kierowania krajem" - to trzy fazy rozpatrywanego planu. Zdaniem cytowanego przez dziennik wysokiej rangi przedstawiciela USA, "prezydent objął władzę zdecydowany dokończyć dzieła rozpoczętego przez jego ojca i z pewnością zamierza to zrobić przed przyszłymi wyborami prezydenckimi w 2004 roku". Zdaniem tego samego źródła, "Blair musi z większą uwagą odnosić się do głosów przeciwnych akcji wojskowej przeciwko Irakowi w Europie i we własnej Partii Pracy". Stąd - zdaniem dziennika - wzięła się różnica języka między wojowniczym Bushem i znacznie bardziej ostrożnym Blairem. Wczoraj, przemawiając w bibliotece byłego prezydenta George'a Busha w College Station w Teksasie, Blair znacznie zaostrzył ton i oświadczył, że Irak musi pozwolić inspektorom ONZ wznowić kontrolę "w dowolnym czasie i miejscu, jeśli zażąda tego wspólnota międzynarodowa. Irak w dalszym ciągu dąży do uzyskania najbardziej niebezpiecznych rodzajów broni. - Kiedy grozi nam terroryzm lub broń masowego rażenia, powinniśmy być gotowi do działania. Jeśli zajdzie potrzeba, działanie takie powinno obejmować również użycie siły, a jeśli będzie to niezbędne i uzasadnione, winno prowadzić do zmiany władzy - powiedział. Blair będzie musiał się tłumaczyć przed Izbą Gmin - Wielka Brytania popiera amerykańskie plany rozszerzenia wojny z terroryzmem - sugerował Tony Blair i to naraziło go na krytykę Izby Gmin. Po sobotnich rozmowach brytyjskiego premiera z prezydentem Stanów Zjednoczonych obaj politycy zadeklarowali, iż chcieliby zmian w Bagdadzie. Do tego typu oświadczeń sceptycznie podchodzą nawet posłowie reprezentujący w Izbie Gmin rządzącą Partię Pracy. Zdaniem radykalnych lewaków, premier Blair po powrocie do kraju może spodziewać się kilku ważnych pytań, na przykład na temat informacji, że Stany Zjednoczone rzekomo poprosiły Wielką Brytanię o oddelegowanie 25 tysięcy żołnierzy na wojnę z Irakiem. Pogłoski mówią również o planowanym wznowieniu ataków lotniczych na ten kraj. Podobne działania - twierdzą niektórzy parlamentarzyści - doprowadziłoby do jeszcze większego zantagonizowania krajów arabskich, które i tak zaniepokojone są kryzysem na Bliskim Wschodzie. Wielu polityków uważa, że nie ma dowodów na to, że Irak był zaangażowany w ataki z 11 września ubiegłego roku. Próbując złagodzić reakcje parlamentarzystów, szef brytyjskiej dyplomacji Jack Straw wyjaśnił, że ewentualne podjęcie akcji militarnej w Iraku jest perspektywą bardzo odległą.