Czwartkowy zamach w Nicei wydarzył się w momencie politycznego fermentu w Europie i wydaje się, że daje jeszcze więcej paliwa antyimigranckim i antymuzułmańskim ruchom, które zyskują w państwach europejskich coraz większe poparcie - uważa autor artykułu. Jak czytamy, trzeci w ciągu 17 miesięcy atak we Francji jest używany przez skrajnie prawicowe, populistyczne partie jako pożywka dla argumentu, że islam stanowi śmiertelne niebezpieczeństwo dla europejskich społeczeństw. Argument trafia do ludzi, a dowodami na to są ograniczenie imigracji, opowiedzenie się Brytyjczyków za wyjściem z Unii Europejskiej i rosnące poparcie dla Donalda Trumpa. W tym kontekście, jako jeden z przykładów amerykański dziennik przytacza słowa Mariusza Błaszczaka, które padły po zamachu w Nicei. Autor artykułu w "The New York Times" zauważa, że Błaszczak "szybko obwinił dekady polityki multi-kulti i tych, którzy rozświetlili wieżę Eiffla po wcześniejszych zamachach w Paryżu". "Władza zamiast ronić łzy, jak pani Mogherini, organizować marsze, z których nic nie wynika, powinna zadbać o bezpieczeństwo obywateli". "W Polsce nie mamy takich problemów, jak w Europie, nie mamy dzielnic, gdzie panuje inne prawo niż prawo polskie. Nie mamy wydzielonych stref, do których nie może wejść polska policja" - dziennik cytuje wypowiedzi Błaszczaka, które padły na antenie Polsat News. Jak czytamy na stronie dziennika, Błaszczak przekonywał, że należy naśladować Polskę i Węgry, którzy nie wpuszczają migrantów, a tym samym zapobiegają przestępstwom. Autor artykułu wspomina też o Pawle Kukizie, który przy okazji ataku w Nicei mówi o zbieraniu podpisów pod wnioskiem o referendum, w którym Polacy mieliby opowiedzieć się, czy chcą przyjmować do kraju imigrantów.