Zamachowiec przebił się samochodem terenowym przez bramę bazy, a następnie wysadził się wraz z ładunkiem w powietrze. Detonacja spowodowała dalsze wybuchy ładunków w bazie - podają naoczni świadkowie. - To była wielka eksplozja. Widziałem odwożonych żołnierzy etiopskich - powiedziała Reuterowi kobieta, która przejeżdżała na osiołku w pobliżu byłego więzienia przekształconego na bazę. Kobiecie nic się nie stało, zwierze zostało ranne. - To był odważny człowiek (...) wypełnił z sukcesem swą misję - skomentowali zamach anonimowi przedstawiciele kół islamistycznych. Mimo walk wewnętrznych trwających od dziesięcioleci, zamachy samobójcze były do ubiegłego roku rzadkością w Somalii, w której dominowała umiarkowana wersja islamu. Sytuacja zmieniła się w ubiegłym roku, gdy radykalni islamiści opanowali większość południa kraju i zepchnęli rząd i jego siły do prowincji Baidoa. Dzięki pomocy sił wojsk etiopskich rządowi udało się kilka miesięcy temu wyprzeć radykalnych rebeliantów z większości zajętych terytoriów, niemniej w kraju, w tym w głównych miastach Mogadiszu i Baidoa, nie zapanował spokój. Wg obserwatorow zagranicznych i służb amerykańskich, atakujący islamiści związani są z Al Kaidą. W Mogadiszu w czwartek wciąż trwały sporadyczne starcia miedzy siłami rządowymi a podziemnymi ugrupowaniami islamskimi i zbrojnymi przedstawicielami klanu Hawiye, których oddziały wyparto ze stolicy w ubiegłych miesiącach. Poprzednia fala walk, jakie wybuchły z nową siłą w stolicy w końcu marca, pochłonęła co najmniej 1000 zabitych i zakończyła się rozejmem, który nie jest jednak przestrzegany. Czwartkowe starcia na ulicach stolicy przyniosły śmierć wielu cywilom. Dziennikarze Reutera naliczyli dwunastu zabitych cywilów, ale liczba ofiar śmiertelnych jest zapewne wiele wyższa. Wiele ofiar spowodowały pociski, w liczbie co najmniej sześciu, jakie upadły na zatłoczone targowisko Al Barakh i jego okolice.