Bezpośrednio po wtorkowym tryumfie była "Pierwsza Dama", ogłosiła, że pozostaje w wyścigu o nominację tej partii w listopadowych wyborach prezydenckich i odrzuciła głosy tych, którzy namawiali ją do rezygnacji. - Jestem zdeterminowwana bardziej niż kiedykolwiek, by kontynuować tę kampanię, do czasu aż każdy uzyska szansę by wypowiedzieć się na temat swego wyboru (tzn do końca prawyborów i zakończenia konwencji Partii Demokratycznej) - oświadczyła na wiecu swych zwolenników w Charleston w stanie Wirginia Zach. Potępiła "ekspertów, którzy błędnie wieścili, że jest już po wszystkim" . Zwycięstwo w Wirginii Zach. pozwoli jej jednak odrobić tylko część strat, dzielących ją od senatora Baracka Obamy, prowadzącego w wyścigu o nominację Demokratów w listopadowych wyborach prezydenckich. P. Clinton będzie mogła natomiast wykorzystać swe najnowsze zwycięstwo stanowe do przeciągnięcia na swą stronę wybitnych osobistości z Partii Demokratycznej, tzw "superdelegatów", dysponujących specjalnymi głosami elektorskimi podczas przyszłej konwencji tej partii, która zadecyduje o wyborze oficjalnego kandydata Demokratów. Wyrażając radość ze swego wtorkowego "wspaniałego zwycięstwa" p. Clinton obiecała swym zwolennikom na wiecu powyborczym kontynuowanie walki i wyraziła przekonanie, że "jest silniejszym przeciwnikiem, który doprowadzi do porażki Johna McCaina", kandydata na prezydenta Partii Republikańskiej.