Wizyta Trumpów ma być demonstracją jedności Amerykanów w obliczu tragedii, jaka dotknęła Teksańczyków, a zwłaszcza mieszkańców liczącej ponad sześć mln mieszkańców metropolii Houston. W białej czapce z napisem "USA" Trump chwalił akcję ratunkową i wysiłki podejmowane w celu ograniczenia szkód materialnych. "Nikt nigdy nie widział czegoś podobnego - oświadczył w siedzibie sztabu kryzysowego w mieście Corpus Christi położonym nad Zatoką Meksykańską. - Chcę, aby za 5-10 lat można było usłyszeć, że działaliśmy tak, jak trzeba". Potem Trump uda się do stolicy Teksasu, miasta Austin. Telewizja Fox News podała, że w całym Teksasie powodzie kosztowały już życie 14 osób. Jednak władze obawiają się, że ostateczny bilans będzie gorszy, bo wciąż wiele obszarów jest odciętych od świata i służby ratunkowe nie mogą tam dotrzeć. Najgorsza sytuacja panuje w Houston, gdzie poziom wody wciąż się podnosi i ma osiągnąć maksimum w środę albo czwartek. Dwa przeciwpowodziowe zbiorniki wodne na zachód od miasta zaczynają być przepełnione. Z jednego z nich woda zaczęła już wylewać się w niekontrolowany sposób. Trwające ulewy, które wywołały powódź w Houston, nie mają precedensu w historii. Od piątku do wtorku w Teksasie spadło ponad 125 cm słupa wody, podczas gdy roczna średnia opadów wynosi 126 cm - podały służby meteorologiczne. Od poniedziałku Harvey przesuwa się z prędkością ok. pięciu km na godzinę na wschód, w kierunku wód Zatoki Meksykańskiej, co - jak ostrzegają meteorolodzy - może oznaczać, że znów przybierze na sile. Prognozy przewidują, że opady deszczu ustaną dopiero pod koniec tygodnia, co budzi obawy, że powódź wystąpi w sąsiednich stanach, m.in. w Luizjanie.