Kobieta otulona w długi czarny płaszcz, w chuście na głowie, wysiada z dziećmi z wagonu na dworcu we Lwowie. Jest jedną z setek ukraińskich Tatarów uciekających z Krymu, kontrolowanego teraz przez wojska rosyjskie, do bastionu ukraińskich patriotów - zaczyna francuska agencja swój reportaż ze Lwowa. - Dopóki rosyjscy żołnierze pozostaną na Krymie, będę chronić moje dzieci: tutaj czuję się bezpieczna - wyjaśnia Tatarka. Napływ rosyjskich sił zalewających Krym od końca lutego wywołał głęboki niepokój muzułmańskiej mniejszości na półwyspie, wśród której żywa jest pamięć deportacji Tatarów w czasie wojny przez Stalina do Azji Środkowej i która zaczęła tu powracać po rozpadzie ZSRR w 1991 r. - pisze AFP. We Lwowie Tatarów przygarnia z otwartymi ramionami Petro Kołodyj, przewodniczący Rady Obwodu Lwowskiego, który uruchomił specjalną, bezpośrednią linię telefoniczną dla osób, które chcą się tu schronić. - Jak wszyscy Ukraińcy, znaleźliście się w trudnej sytuacji stworzonej przez Kreml. Lwów podaje wam rękę - wita Kołodyj nowo przybywających. Miejscowa ludność przyjęła z otwartymi ramionami około pięciuset osób przybyłych z Krymu. Właściciele hoteli goszczą ich za darmo. - Moja babka opowiadała mi, jak w czasach Wielkiego Głodu na Ukrainie ludzie dzielili się ostatnimi okruchami chleba. Dziś dzielimy się z uciekinierami z Krymu tym, czym możemy - cytuje AFP Petro Kołodija.