- Zwłaszcza Czechy muszą się z tym liczyć, bo przeciwnik stara się zniszczyć radar w pierwszej kolejności - powiedział sobotniemu wydaniu "Hospodarzskych Novin". Kaucky uważa, iż wybór Czech i Polski ma charakter polityczny, a nie pragmatyczny. "Jeżeli tarcza miałaby chronić wszystkie państwa NATO w Europie, radar i rakiety powinny znaleźć się we Włoszech lub w Turcji" - twierdzi. Czeski ekspert uważa, iż obecność elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Czechach i w Polsce nie będzie oznaczać, że te państwa są bezpieczne. Jak wyjaśnił, gdyby wystrzelono rakietę w kierunku Czech, to już tysiąc kilometrów przed trafieniem zaczyna się proces schodzenia pocisku do celu, a wówczas z technicznego punktu widzenia antyrakiety znajdujące się w Polsce nie byłyby w stanie jej strącić. - Rosjanie mogą być niezadowoleni, bo ewentualne zestrzelenie z terenu Polski rakiet z Korei Północnej czy Iranu odbędzie się nad ich głowami - dodał. Kaucky jest zwolennikiem przeprowadzenia referendum w sprawie lokalizacji radaru w Czechach. Pomysł referendum poparł też starosta Przibramu Josef Rzihak; to na terenie jego powiatu ma znajdować się radar. - Większość ludzi tutaj, i ja sam osobiście, jesteśmy temu przeciwni - powiedział gazecie. Naczelnik Sztabu Generalnego Pavel Sztefka potwierdził, iż radar należy do pierwszych obiektów, które atakuje nieprzyjaciel. - Ale w tym celu nie używa się rakiet, prędzej pocisków z samolotów, a takich państwa przeciw którym skierowana jest tarcza, nie mają - wyjaśnił. Dziennik cytuje też wicepremiera Alexandra Vondrę, który jest przekonany, iż "Praga powinna zgodzić się na amerykańską propozycję, bo Czechy są zainteresowane rosnącą obecnością Stanów Zjednoczonych w Europie". W środę czeska Rada Bezpieczeństwa Narodowego wyraziła zgodę na rozpoczęcie rozmów z USA w sprawie umieszczenia w Czechach radaru tarczy antyrakietowej. Druga część tarczy - wyrzutnie rakiet przechwytujących - miałyby się znaleźć w Polsce.