Powołując się na anonimowego, zbliżonego do MSZ Rosji informatora, dziennik podał, że listę osób niepożądanych z Ukrainy opracował Instytut Państw Wspólnoty Niepodległych Państw. Na jego czele stoi deputowany Dumy Państwowej Konstantin Zatulin, który od czerwca ubiegłego roku ma zakaz odwiedzania Ukrainy. Jak napisała w ubiegłym tygodniu inna ukraińska gazeta, "Izwiestija w Ukrainie", w Rosji istnieje lista 50 Ukraińców, uważanych za osoby niepożądane. Widnieją na niej przede wszystkim nazwiska polityków i deputowanych, reprezentujących obóz prozachodni - doniosła gazeta. Pierwszą "ofiarą" tej listy stał się deputowany proprezydenckiego bloku Nasza Ukraina, znany biznesmen i współpracownik prezydenta , Petro Poroszenko. Kiedy na początku lutego przyleciał on do Petersburga, usłyszał, że nie może wjechać na terytorium Rosji. Według prasy, "czarną listę" Ukraińców stworzono w odpowiedzi na wcześniejsze uznanie za osoby niepożądane na Ukrainie kilku polityków rosyjskich. Służby prasowe MSZ Rosji, nie potwierdzając faktu istnienia listy, przyznały jednak w piątek, że odpłacają Ukraińcom za ich działania wobec Rosjan. Kijów zaczął ogłaszać Rosjan osobami niepożądanymi w czerwcu 2006 roku. Jako pierwszy taki status otrzymał znany z obraźliwych wypowiedzi wobec Ukrainy wiceprzewodniczący rosyjskiej Dumy Państwowej . Następnym niemile widzianym gościem z Rosji został Konstantin Zatulin. Zdaniem Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, biorąc udział w na przełomie maja i czerwca ubiegłego roku w protestach przeciwko ćwiczeniom na Krymie wojsk , podawał w wątpliwość przynależność półwyspu do Ukrainy i wyrażał się o tym państwie w obelżywy sposób. Osobą niepożądaną na Ukrainie jest także określany mianem głównego stratega Kremla politolog Gleb Pawłowski. W 2004 roku popierał on i doradzał skompromitowanemu fałszowaniem wyborów prezydenckich kandydatowi na prezydenta Ukrainy, obecnemu premierowi . nie chciał komentować w poniedziałek doniesień o rzekomym umieszczeniu jego nazwiska na liście osób niepożądanych w Rosji. W komunikacie opublikowanym przez biuro prasowe bloku Nasza Ukraina zaznaczył on jednak, że umieszczenie na tej liście "przyszłego ministra spraw zagranicznych Wołodymyra Ohryzki można oceniać jako nacisk (Moskwy) na ukraiński parlament podczas (oczekiwanego) głosowania nad jego kandydaturą".