"Prezydent Karzaj zaapelował do talibów, żeby wykorzystali tę okazję (ofensywę) do wyrzeknięcia się przemocy i, dla dobra kraju, wrócili do normalnego życia u boku innych Afgańczyków" - napisano w komunikacie kancelarii prezydenta. W ostatnich miesiącach Karzaj wielokrotnie wzywał talibów najniższego i średniego szczebla, którzy nie wspierają Al-Kaidy, do złożenia broni, oferując im nawet pieniądze, a niektórym - stanowiska w afgańskim rządzie. W nocy z piątku na sobotę około 15 tysięcy sił afgańskich i międzynarodowych, na czele z USA, rozpoczęło wielką ofensywę w rejonie miasta Mardżeh, ostatniego bastionu talibów położonego w samym sercu prowincji Helmand na południowym zachodzie kraju. Przeciw wojskom koalicji stoi - według wcześniejszych wypowiedzi talibów - około 2 tys. bojowników. Mardżeh leży około 600 kilometrów na południowy zachód od Kabulu. Miasto liczy 125 tys. mieszkańców i pełni rolę bazy logistycznej dla bojowników oraz centrum przemytu opium. Obecnie jest opuczone, gdyż siły NATO ostrzegły ludność przed natarciem. Ofensywa o kryptonimie "Mosztarak" (w języku dari "Razem") jest pierwszą taką ofensywą od czasu, gdy w grudniu prezydent USA Barack Obama wysłał do Afganistanu dodatkowe 30 tys. żołnierzy i największą od początku inwazji w Afganistanie w 2001 roku.