Wyniki wyborów mogą doprowadzić do zaostrzenia sytuacji na wyspie. Porażka dotychczasowego prezydenta Lian Czen z rządzącej Tajwanem od pięćdziesięciu lat partii KMT, oznacza koniec marzeń Pekinu o przejęcie władzy na wyspie na drodze negocjacji. Tajwańczycy dali do zrozumienia przy urnach, że nowy prezydent powinien zając się umacnianiem pozycji ekonomicznej i politycznej Tajwanu, a nie oglądać się na wielkiego sąsiada. - O pokoju między Tajwanem a Chinami na razie nie ma co marzyć. Najważniejszą rzeczą dla nas jest więc ekonomia. Sprawy polityczne są dopiero na drugim miejscu - mówił jeden z wyborców. Chińczycy na razie nie komentują wyników wyborów. Rządowa telewizja nie wspomina nawet, że na wyspie odbywa się elekcja. Aspiracje Pekinu dobitnie pokazują jednak wielkie ćwiczenia wojskowe, które odbywają się nad Cieśniną Tajwańską. Coraz więcej komentatorów obawia się, że wcześniej czy później Chiny spróbują SIŁĄ doprowadzić do powrotu zbuntowanej prowincji do macierzy. Siły wojskowe na Tajwanie zapowiedziały, że poprą zwycięzcę wyborów prezydenckich na wyspie, bez względu na to, kto nim zostanie. - W imieniu sił wojskowych, niniejszym przyrzekam być głównodowodzącym sił wojskowych, które będą lojalne, gotowe do poświęceń i ofiar oraz broniących narodowego bezpieczeństwa Republiki Chin - powiedział szef sztabu Tang Yao-ming po zakończeniu głosowania.