Za jej nieprzestrzeganie grożą dwa lata więzienia lub grzywna do 40 tys. bahtów (1,2 tys. dolarów). "Policja i wojsko poinformowały premiera, że godzina policyjna ubiegłej nocy przebiegła dobrze" - oświadczył generał Dittaporn Sasasmith. Według niego jej wydłużenie "pomoże siłom bezpieczeństwa zaprowadzić porządek i zapobiec przemocy". Prowincje, w których obowiązuje godzina policyjna, znajdują się na północy i północnym-wschodzie kraju. Są to regiony wiejskie, z których pochodzi większość "czerwonych koszul" - zwolenników byłego premiera Thaksina Shinawatry, od ponad miesiąca domagających się ustąpienia rządu i rozpisania nowych wyborów parlamentarnych. Po środowych zamieszkach, do których doszło po wkroczeniu żołnierzy do obozu antyrządowych demonstrantów w Bangkoku i oddaniu się przywódców protestów w ręce policji, w centrum stolicy wciąż płonęło kilka budynków i słychać było sporadyczne wystrzały. Dochodziło też do starć między małymi grupkami "czerwonych koszul" i żołnierzami. Rzecznik władz miejskich Bangkoku powiedział, że od środy doszło tam do 35 podpaleń. Demonstranci zaatakowali giełdę papierów wartościowych, centra handlowe, biurowce, hotele i sklepy. Oprócz "czerwonych koszul" w zamieszkach uczestniczyli zwykli chuligani. W środowych starciach co najmniej siedem osób zginęło, a 88 zostało rannych. Wśród ofiar są zagraniczni dziennikarze. Po informacji o szturmie na obóz demonstrantów w Bangkoku zamieszki wybuchły również w miastach Udon Thani i Khon Keon na północnym wschodzie Tajlandii. Demonstranci zaatakowali tam budynki władz miejskich; doszło do podpaleń.