- Zeszłej nocy, nie wiemy gdzie i kim był sprawca, była eksplozja i strzelanina - powiedział agencji Reutera szef służb bezpieczeństwa Paradorn Pattanathabutr. - Funkcjonariusze rano sprawdzą teren i wkrótce powinno pojawić się więcej informacji - dodał. Pattanathabutr wspomniał także, że doszło do wybuchu blisko biura opozycyjnej Partii Demokratycznej. Nikt nie odniósł obrażeń. Wcześniej lider protestów ostrzegał, że władze zamierzają przywieźć do stolicy uzbrojone bojówki. To kolejny w ostatnich dniach atak wymierzony w protestujących. W niedzielę granat eksplodował w pobliżu protestów. Zginęły dwie osoby, 22 zostały ranne. Demonstranci, których liczba w minionych tygodniach nieco się zmniejszyła, od ponad trzech miesięcy domagają się ustąpienia premier Yingluck Shinawatry. Jest ona postrzegana jako reprezentantka interesów przebywającego poza krajem brata Thaksina Shinawatry, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu. Były szef tajlandzkiego rządu został zaocznie skazany w 2008 r. na więzienie za korupcję. Chcąc wyjść z kryzysu politycznego, władze 2 lutego zorganizowały przedterminowe wybory. Nie przekonało to jednak opozycji, która chciała odłożenia głosowania do czasu przeprowadzenia reform politycznych. Antyrządowi demonstranci domagają się powołania "rady ludowej", której zadaniem byłoby wprowadzenie zmian niezbędnych do ukrócenia korupcji w polityce. W atakach dokonywanych od początku protestów zginęło już co najmniej 17 osób i około 700 zostało rannych.