Czterech liderów Ludowego Sojuszu na Rzecz Demokracji (PAD) stawiło się na komisariacie w Bangkoku, aby odpowiedzieć na zarzuty organizacji "nielegalnego zgromadzenia" i "wywoływania niepokojów". Wśród nich - jak podała AFP - był założyciel PAD, przedsiębiorca Sondhi Limthongkul. Prawnicy przywódców przewidują, że władze zwolnią ich klientów za kaucją. Nakaz zatrzymania organizatorów ulicznych wystąpień prokuratura wydała pod koniec września, oskarżając uczestników manifestacji o zdradę stanu. W czwartek jednak tajlandzki sąd apelacyjny anulował najpoważniejsze oskarżenie wobec dziewięciu głównych przywódców. Utrzymał natomiast lżejsze zarzuty. Kilka tysięcy działaczy opozycji tajlandzkiej od 26 sierpnia okupuje teren wokół biura premiera kraju. W ostatnich dniach w Bangkoku ponownie doszło do zaognienia sytuacji, gdy policja i wojsko usiłowały we wtorek rozpędzić tłum manifestantów; zginęły dwie osoby, a ponad 400 zostało rannych. Po tej interwencji sił porządkowych przywódcy protestu wykluczyli możliwość negocjowania z "rządem, mającym krew na rękach". Zapowiedzieli dalsze akcje, mające doprowadzić do dymisji premiera i zmiany ordynacji wyborczej.