- Mogę wam powiedzieć, że nie odejdę i nie rozwiążę parlamentu - powiedział premier. Dodał, że nie ugnie się przed żądaniami antyrządowych demonstrantów i pozostanie na swoim stanowisku aby "chronić demokrację". W ub. wtorek premier wprowadził w Bangkoku stan wyjątkowy po krwawych starciach między przeciwnikami i zwolennikami rządu, podczas których 1 osoba poniosła śmierć a 42 zostały ranne. Rozruchy zaostrzyły kryzys polityczny w Tajlandii, który trwa od 26 sierpnia, kiedy to tysiące przeciwników Samaka Sundaraveja wdarły się na teren jego rezydencji i odmówiło opuszczenia jej dopóki premier nie poda się do dymisji. Organizatorzy protestów utrzymują, iż gabinet Samaka Sundaraveja chce obalić monarchię. Otaczany wielkim szacunkiem król Tajlandii Bhumibol Adulyadej jak do tej pory nie zabrał głosu w sprawie wydarzeń w Bangkoku.