- Jesteśmy w trakcie negocjacji. Chcemy uniknąć wszelkiej gwałtownej konfrontacji. Nie użyjemy broni - powiedział rzecznik na konferencji prasowej. Dodał, że siły bezpieczeństwa chcą uniknąć ofiar w ludziach i strat materialnych. Tajlandzki rząd wprowadził stan wyjątkowy na międzynarodowym lotnisku Suvarnabhumi i w porcie lotniczym Don Muang, obsługującym obecnie głównie linie krajowe. Na polecenie rządu policja ma stamtąd usunąć protestujących. Tymczasem co najmniej 51 antyrządowych demonstrantów zostało rannych w rezultacie serii wybuchów, do których doszło w nocy z soboty na niedzielę i w niedzielę rano czasu lokalnego na terenie siedziby premiera Tajlandii Somchaia Wongsawata w Bangkoku. Nasiliło to obawy przed wielką demonstracją w Bangkoku, planowaną przez zwolenników obecnego rządu. Organizatorzy manifestacji w zapowiadają udział ok. 100 tys. osób. Opozycja, od sierpnia okupująca rejon kancelarii premiera, żąda ustąpienia szefa tajlandzkiego rządu. Oskarża zaprzysiężonego 25 września premiera, że jest sterowany przez byłego szefa rządu, a prywatnie swojego szwagra Thaksina Shinawatrę, obalonego w 2006 roku w rezultacie wojskowego zamachu stanu. Oskarżany o korupcję Shinawatra przebywa za granicą. Somchai nie chce ustąpić ze stanowiska, odrzucił też żądania armii w sprawie dymisji gabinetu i rozpisania przedterminowych wyborów do parlamentu.