Szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego Paradorn Pattanatabut powiedział, że ok. 100 demonstrantów zatrzymano w kompleksie ministerstwa energetyki pod zarzutem naruszenia obowiązującego w Bangkoku stanu wyjątkowego. Jak dodał, nie było oporu ze strony antyrządowych manifestantów. Demonstranci byli policyjnymi ciężarówkami wywożeni na przesłuchanie - relacjonował jeden z przywódców demonstrujących Rawee Matchamadon. Agencje zauważają, że po raz pierwszy od rozpoczęcia najnowszej serii protestów na jesieni ub. roku władze przystąpiły do tak masowych aresztowań demonstrantów, którzy okupują wiele budynków administracji oraz ministerstw. W piątek kilkuset funkcjonariuszy sił prewencji rozbiło miasteczko namiotowe wokół siedziby rządu, której Yingluck Shinawatra nie używa od prawie dwóch miesięcy. W czasie tej operacji nie doszło ani do poważniejszych starć, ani aresztowań; wkrótce potem demonstranci zaczęli na nowo wznosić barykady z opon i worków wypełnionych piaskiem. W poniedziałek rano tysiące przeciwników władz otoczyły siedzibę rządu. Liderzy protestujących mówili, że nie pozwolą rządowi wznowić prac. Demonstranci, których liczba w minionych tygodniach nieco się zmniejszyła, od ponad trzech miesięcy domagają się ustąpienia Yingluck Shinawatry. Premier jest postrzegana jako reprezentantka interesów przebywającego poza krajem brata Thaksina Shinawatry, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu. Były szef tajlandzkiego rządu został zaocznie skazany w 2008 r. na więzienie za korupcję. Chcąc wyjść z kryzysu politycznego, władze ogłosiły rozpisanie przedterminowych wyborów. Opozycja chciała odłożenia głosowania do czasu przeprowadzenia reform politycznych w kraju. Antyrządowi demonstranci domagają się powołania "rady ludowej", której zadaniem byłoby wprowadzenie reform niezbędnych do ukrócenia korupcji w polityce. Przedterminowe wybory, które odbyły się 2 lutego, nie pozwoliły wyjść z impasu politycznego.