Połowa zabitych to mieszkańcy Tajwanu. Od piątku śmierć poniosło tam przynajmniej 14 osób. Po przejściu Morakot ("szmaragd" po tajsku) szczególnie ucierpiała południowa część wyspy. Miejsce pobytu około 400 osób pozostaje nieznane po osunięciu się ziemi w górskiej wiosce Shiao Lin w niedzielę - powiedział miejscowy policjant przedstawiający się jako Wang. W innych częściach wyspy za zaginione uznano 51 osób. Według "The Daily Telegraph" liczba zaginionych wzrosła już do tysiąca osób. Do pomocy mieszkańcom zmobilizowano wojsko. W niedzielę wieczorem Morakot uderzył również we wschodnie wybrzeże Chin. Władze zarządziły już ewakuację ponad miliona osób mieszkających na wybrzeżu. Setki wiosek zostały zalane, zawaliło się ponad 1800 domów. W katastrofie jednego z domów zginęło 4-letnie dziecko. Agencja Xinhua podaje, że łącznie do tej pory śmierć poniosły 3 osoby. Niebezpiecznie również w Japonii. Po nagłym uderzeniu tajfunu Etau odnaleziono ciała przynajmniej 12 ofiar. 10 osób uznano za zaginione. Japońska Agencja Meteorologiczna poinformowała, że cyklonowi towarzyszą ulewne deszcze, które powodują podtopienia i osunięcia się ziemi. - Co najmniej jeden mężczyzna został porwany przez prąd rzeki, gdy jechał samochodem. Jego ciało znaleziono później w wozie - powiedział przedstawiciel policji Shigekazu Kamenobu. Według policji ewakuowano około 2200 osób w prefekturze Hyogo (500 km na zachód od Tokio). Około 500 domów zostało podtopionych. Tajfun obecnie przemieszcza się w głąb kraju. Zobacz katastrofę hotelu Chin shuai: