Słabszy Maysak nazywany jest już depresją tropikalną. - Bogu dzięki, od supertajfunu jeszcze tydzień temu do depresji tropikalnej obecnie. Po raz kolejny udało nam się uniknąć katastrofy - powiedział Alexander Pama z filipińskiej Narodowej Rady Zapobiegania Katastrofom oraz Zarządzania Sytuacjami Kryzysowymi. Nie ma doniesień o ofiarach, a mieszkańcy nadbrzeżnych miejscowości w prowincjach Isabela i Aurora zaczęli wracać do domów. Pama ostrzegł jednak, że mieszkańcy obszarów nizinnych i położonych przy zboczach górskich powinni zachować czujność z uwagi na ryzyko wystąpienia intensywnych opadów deszczu, powodzi i lawin błotnych. Dodał, że towarzyszące Maysakowi wiatry, osiągające prędkość do 55 kilometrów na godzinę, mogą zrywać dachy z budynków o lekkiej konstrukcji, łamać gałęzie drzew i niszczyć uprawy ryżu. Władze nakazały też właścicielom kutrów rybackich i niewielkich promów, by ich jednostki na razie nie wypływały jeszcze z przystani. Utrzymano w mocy część ograniczeń w podróżowaniu. Maysak, któremu w szczytowej fazie towarzyszyły wiatry osiągające prędkość ok. 250 km na godz., w ostatnich dniach spowodował śmierć dziewięciu osób w Mikronezji. Jeszcze w piątek wichura poruszała się w porywach w tempie do 200 km na godz.