51-letni Lawrence Wong po dwóch dekadach zastąpił na stanowisku dotychczasowego premiera azjatyckiego państewka, Lee Hsien Loonga. Jego zaprzysiężenie to dla nienawykłych do zmian Singapurczyków historyczne wydarzenie, mimo że Wong jest wychowankiem partii, która od blisko sześćdziesięciu lat niezmiennie rządzi krajem. Nowy szef rządu, jak sam przyznał w wywiadzie, przeczuwa jednak nadchodzące zmiany. Produkt singapurskiego systemu Lawrence Wong to wykształcony w Stanach Zjednoczonych ekonomista i zaufany człowiek premiera Lee Hsien Loonga. Ci, którzy mieli z nim do czynienia podkreślają jego bezpośredniość i inteligencję. Inni widzą go jako skrajnie merytorycznego i nieco bezbarwnego technokratę, lecz tego właśnie oczekują od swoich polityków Singapurczycy. Sam siebie nowy przywódca azjatyckiego miasta-państwa określa jako "produkt singapurskiego systemu". Jego ojciec pracował jako kucharz, matka jako nauczycielka, a rodzina mieszkała w zwyczajnym, wybudowanym przez państwo bloku. Sam przyszły premier do USA mógł wyjechać tylko dzięki rządowemu stypendium. Po powrocie Wong przez wiele lat pracował jako urzędnik w ministerstwie handlu i przemysłu. Jego błyskotliwa kariera na dobre rozpoczęła się dopiero w 2005 roku, gdy został prywatnym sekretarzem premiera Lee. Niedługo później objął kierowanie państwowym urzędem do spraw energetyki, a w 2011 roku został członkiem parlamentu. Odtąd młody ekonomista, któremu zaufał premier, szybko piął się po rządowej drabinie, zostając odpowiednikiem wiceministra obrony i edukacji, a później otrzymując kolejne stanowiska w kilku resortach. Wkrótce wybrano go na członka zarządu macierzystej Partii Akcji Ludowej (PAP), a gdy kolejno sprawował urzędy ministra kultury, rozwoju, edukacji i finansów, a później sprawdził się w rządowym zespole do spraw walki z pandemią Covid-19, zaczęto o nim mówić jako o następcy przywódcy państwa. Plotki dość szybko się sprawdziły, bo w 2022 roku partia wybrała Wonga na lidera tzw. czwartej generacji swoich polityków, a Lee powołał go na stanowisko wicepremiera. Fotel szefa rządu, który polityk obejmuje po rezygnacji swojego 72-letniego mentora, jest uwieńczeniem jego kariery. Jako premier będzie otrzymywał wynagrodzenie w wysokości 1,66 mln USD rocznie - więcej niż jakikolwiek inny szef rządu na świecie. Ale oprócz wysokiego uposażenia Wong przejmuje też niespełna 6-milionowy, uzależniony od globalnego handlu kraj, który łatwo może się stać ofiarą rywalizacji mocarstw. Niespokojne czasy w Azji - Przez 30 lat od zakończenia zimnej wojny korzystaliśmy z niemającego precedensu pokoju i stabilizacji w regionie Azji i Pacyfiku. Niestety ta era dobiegła końca i już nie wróci. Dziś mierzymy się ze światem konfliktu i rywalizacji - ocenił Lawrence Wong w swoim inauguracyjnym przemówieniu. W wywiadzie, którego dzień wcześniej udzielił dziennikarzom sześciu miejscowych redakcji, przyznał, że zmiany globalnego porządku, w tym współzawodnictwo Chin i Stanów Zjednoczonych, to dla jego rządu duże zmartwienie. Komentując globalne zmiany geopolityczne premier ocenił, że świat w kolejnych latach czeka więcej nacjonalizmu i protekcjonizmu. Jego kraj, żeby skorzystać z pojawiających się szans, musi trzymać się swojego interesu narodowego i nie może dać się "porwać geopolitycznym prądom". Więcej demokracji? Poza koniecznością balansowania między mocarstwami Wong będzie musiał sprostać wymaganiom nowego pokolenia Singapurczyków, którzy oczekują już nie tylko wygodnego życia i mają aspiracje bardziej idealistyczne, niż ich dziadkowie i rodzice. W dodatku coraz chętniej popierają opozycję. W ostatnich wyborach wprowadziła ona do 104-osobowego parlamentu dziesięcioro swoich polityków - to historyczny rekord - a w przyszłym roku stawia sobie za cel zdobycie jednej trzeciej głosów. Do tej pory Singapur miał z demokracją kłopoty, a rządząca PAP źle znosiła wszelką krytykę. Chociaż w ostatnim dwudziestoleciu władze wzmocniły pozycję kraju jako globalnego centrum handlowego i logistycznego, to były jednocześnie oskarżane o ograniczanie wolności słowa i represjonowanie opozycjonistów. Dotychczasowy premier Lee stał się znany z pozwów o zniesławienie, które składał przeciwko swoim krytykom. Kilku z nich - w tym polityków, blogerów i dziennikarzy - doprowadził tym do bankructwa i wyjazdu z kraju. We wtorkowym wywiadzie Lawrence Wong przyznał, że czasy dominacji Partii Akcji Ludowej już się skończyły. - Nie będę zakładał, że zwyciężymy w wyborach, ani że po głosowaniu nadal będę premierem. Nie funkcjonujemy już w systemie jednopartyjnym. Teraz to system zróżnicowanych głosów i poglądów - ocenił polityk. Wong dostał jednak od swego poprzednika prezent. Przekazanie mu sterów mniej więcej rok przed planowanymi wyborami daje premierowi czas na pokazanie, jak sprawdza się w roli przywódcy najzamożniejszego azjatyckiego społeczeństwa. W rozmowie z dziennikarzami nowy singapurski lider dał do zrozumienia, że to właśnie on i jego partia wiedzą, jak przeprowadzić kraj przez niespokojne czasy. Tomasz Augustyniak, Interia ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!