Ubiegający się o nagrodę Złotego Lwa "Rów" (The Ditch) w reżyserii Wanga Binga został zaprezentowany w poniedziałek, ale nie wszyscy widzowie wytrzymali do końca projekcji. 33-letni chiński reżyser, nagrodzony wcześniej na międzynarodowych festiwalach za filmy dokumentalne, z realistyczną precyzją przedstawił nieludzkie warunki panujące w chińskich obozach, zakładanych od lat 50. ubiegłego wieku. Obraz zdominowały wstrząsające sceny ludzi żyjących w jamach wykopanych w ziemi, żywiących się jak szczury i dopuszczających się kanibalizmu. Film, koprodukcja Hongkongu, Belgii i Francji, był ogromnym wyzwaniem dla wrażliwości widzów. Ci, którzy pozostali w sali projekcyjnej do końca, nagrodzili go gromkimi brawami. Pojawiły się nawet opinie, że może zostać uznany za jednego z festiwalowych faworytów. - Nie uważam, aby mój film był oskarżeniem czy protestem, ale jest konstruktywny i krytyczny - powiedział reżyser na konferencji prasowej. - Nakręciłem go - wyjaśnił - by przypomnieć o tych wydarzeniach, by je poznano. - Film nie jest przeciwko komukolwiek, ale jego celem jest krzewienie wagi szacunku między ludźmi- oświadczył Wang Bing, który pracował nad nim przez sześć lat, zbierając relacje byłych więźniów. Zauważył, że w Chinach do tej pory tematem tabu są przedstawione przez niego obozy na pustyni Gobi, w których osadzano przeciwników komunizmu i jego krytyków. Sylwia Wysocka