Niezależny białoruski tygodnik "Nasza Niwa" informuje, że z dyspozytorem od dłuższego czasu nie ma kontaktu. Z mediów społecznościowych usunięto też jego profile. Przełożeni Olega Galegowa, z firmy obsługującej ruch lotniczy nad Białorusią, informują jedynie, że ich pracownik od 3 lipca jest na urlopie. Telewizja Biełsat przytacza wypowiedź jednego z kolegów Galegowa, który twierdzi, że dyspozytor chciał się zabezpieczyć i wyjechał. "Jest znakomitym specjalistą, bez problemu może znaleźć pracę w każdym kraju. Głos w opublikowanym nagraniu incydentu z Ryanair należy do niego" - mówi jeden z jego współpracowników. Z nieoficjalnych informacji wynika, że dyspozytor mógł z całą swoją rodziną opuścić Białoruś. 23 maja pod pretekstem zagrożenia bombowego Białoruś zmusiła do lądowania na lotnisku w Mińsku zarejestrowany w Polsce samolot linii Ryanair, lecący z Aten do Wilna. Doszło wówczas do zatrzymania lecącego w nim opozycyjnego aktywisty Ramana Pratasiewicza, który żyje na emigracji. Z ponad ośmiogodzinnym opóźnieniem w niedzielę wieczorem samolot dotarł do Wilna. Działania Białorusi potępiło wiele państw, w tym Polska, zarzucając władzom w Mińsku złamanie prawa międzynarodowego, piractwo, "terroryzm państwowy" i "porwanie samolotu".