"Jeśli włoskie organa śledcze prowadzące dochodzenie uznają za przydatne lub konieczne złożenie wniosku w Watykanie o przeprowadzenie nowych przesłuchań, mogą to uczynić w każdej chwili, zgodnie z praktyką, i spotkają się z odpowiednią współpracą" - oświadczył w sobotę rzecznik Watykanu ksiądz Federico Lombardi. Zapewnił jednocześnie, że nic mu nie wiadomo o tym, jakoby Watykan ukrywał cokolwiek na temat porwania Emanueli. "W Watykanie nie ma sekretów do ujawnienia" - ocenił rzecznik. Dodał, że głoszenie takich teorii jest "całkowicie nieuzasadnione". To reakcja na stanowisko włoskiej prokuratury, która na początku kwietnia ogłosiła, że rozwiązanie tej największej kryminalnej zagadki ostatnich dekad we Włoszech znajduje się za Spiżową Bramą. Zdaniem prowadzących dochodzenie, w Watykanie są ludzie znający kulisy sprawy uprowadzenia 15-letniej córki pracownika Prefektury Domu Papieskiego w biały dzień na ulicy w Rzymie. Od blisko 30 lat badane są rozmaite wątki tego niewyjaśnionego zniknięcia. W ostatnich latach jako najmocniejszą wskazuje się hipotezę, że dziewczynę uprowadził cieszący się ponurą sławą potężny rzymski gang Banda della Magliana, prawdopodobnie - jak się przypuszcza - by zastraszyć kogoś w Watykanie czy też w ramach porachunków na tle finansowym. Prokuratura ponownie zajmuje się tą sprawą od 2009 roku. Stwierdzając, że tajemnice związane z porwaniem znają osobistości watykańskie, potwierdziła to, co publicznie mówi od lat rodzina Emanueli Orlandi. Jej brat Pietro uważa, że są osoby w Watykanie, które wiedzą, co stało się jego siostrą. Dlatego najbliżsi nigdy nieodnalezionej dziewczyny pisali wielokrotnie petycje do Watykanu i samego Benedykta XVI, prosząc o dogłębne zbadanie tej sprawy i ujawnienie prawdy. Niedawno brat Emanueli urządził pod tymi właśnie hasłami pikietę na placu św. Piotra podczas papieskiej modlitwy Anioł Pański. "Oczekuję odpowiedzi z Watykanu, to milczenie staje się kłopotliwe" - oświadczył niedawno brat porwanej. Innym gorąco dyskutowanym we Włoszech wątkiem sprawy jest to, jak mogło dojść do tego, że zabity w 1990 roku w porachunkach boss Bandy Magliana - Enrico De Pedis, zamieszany według śledczych w uprowadzenie Orlandi, został pochowany z honorami w rzymskiej bazylice świętego Apolinarego. Usunięcia stamtąd jego grobowca domagają się liczne środowiska we Włoszech. Ostatnio włoskie MSW ustaliło, że zgodę na przeniesienie szczątków De Pedisa jako "dobrodzieja Kościoła" z cmentarza w Wiecznym Mieście do bazyliki wydał wikariat Rzymu oraz władze miejskie. Także w tej sprawie wypowiedział się w sobotę rzecznik Watykanu. Ksiądz Lombardi oświadczył, że ze strony władz kościelnych nie ma żadnego sprzeciwu wobec usunięcia grobu z bazyliki i wcześniejszego jego sprawdzenia. W ten sposób odniósł się do hipotez, zgodnie z którymi w grobowcu może znajdować się także odpowiedź na pytanie o to, co stało się z porwaną dziewczyną lub nawet jej szczątki. Z Rzymu Sylwia Wysocka