Podsumowując stan debaty między Polską a Niemcami w sprawie odszkodowań, berlińska gazeta konstatuje, że z punktu widzenia rządu federalnego nie ma do nich podstaw prawnych. "Kwestia została rozstrzygnięta w różnych umowach. Jednak w Bundestagu na ponadpartyjne poparcie może liczyć inicjatywa, by wykonać gest pod adresem Polski. Na przykład odbudować ze środków niemieckich zniszczony podczas wojny Pałac Saski lub przeznaczyć pieniądze na fundusz - na projekty, które łączą Polaków i Niemców i zachowują pamięć o historii" - wylicza "Tagesspiegel". Autor artykułu Christoph von Marschall pisze, że polski premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie opublikowanym w czwartek przez dzienniki koncernu medialnego Funke przypomina o braku adekwatnej rekompensaty za okrucieństwa II wojny światowej. Polska straciła sześć milionów ludzi - dużo więcej niż inne kraje, które dostały wysokie reparacje. Szef rządu nie podał sumy, której Polska oczekiwałaby od Niemiec - referuje rozmowę publicysta. "Ostatecznie uregulowane" Wspomina też o wywiadzie polskiego ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza dla agencji dpa, który uznał, że Polska była dyskryminowana w procesie wypłacania przez Niemcy reparacji po II wojnie światowej. "Z prawnego punktu widzenia kwestia odszkodowań jest według Niemiec zamknięta. W porozumieniu poczdamskim zwycięskie mocarstwa zgodziły się, że reparacje dla Polski powinny pochodzić ze świadczeń otrzymanych przez Związek Sowiecki. W traktacie z Goerlitz z 1953 r. rządy NRD i Polski zgodziły się, że nie trzeba już wypłacać odszkodowań. Traktat 2+4 o zjednoczeniu Niemiec z 1990 r. mówi, że kwestie odszkodowań zostały załatwione. Podczas rozmów na temat niemiecko-polskiego traktatu o dobrym sąsiedztwie z 1991 r. oba rządy ogłosiły, że kwestie odszkodowań są ostatecznie uregulowane" - wymienia Marschall, którego zdaniem straty materialne Polski zostały zrekompensowane poprzez przesunięcie granicy na Zachód. "Obszary Prus Wschodnich, Prus Zachodnich, Pomorza, Dolnego i Górnego Śląska, które dostała Polska, były lepiej rozwinięte gospodarczo niż obszary wschodnie, która utraciła na rzecz Związku Sowieckiego" - uważa komentator. "Więcej niż tylko symboliczny gest" Mimo to, jego zdaniem, kwestia reparacji oprócz prawnego ma też aspekt moralny i polityczny. Moralnie - uważa - Niemcy mają dług wobec Polski. "Nie dokonały żadnego materialnego zadośćuczynienia, które byłoby proporcjonalne do cierpienia i krzywd. Sześć milionów polskich obywateli zostało zamordowanych. W większości Żydów. Polska inteligencja została celowo eksterminowana. Miasta i wsie były zrównywane z ziemią" - argumentuje "Tagesspiegel". Niemcy powinny - zdaniem Marschalla - zademonstrować, że uznają swoją historyczną odpowiedzialność i inwestują we wspólną przyszłość. Takim znakiem może być odbudowa Pałacu Saskiego w Warszawie lub programy stypendialne, jako znak pamięci o eksterminacji polskiej inteligencji. Pojawia się też pomysł, by skierować więcej środków na wymianę młodzieży i infrastrukturę w regionie przygranicznym. Christoph von Marschall zwraca uwagę, że inicjatywy te znajdują zwolenników ponad partyjnymi podziałami w Bundestagu. Jednak kiedy zaczyna się mówić o konkretnych sumach, to stanowiska przestają być jednolite. Dietmar Nietan z SPD i Thomas Nord z Lewicy uważają, że "musi to być coś więcej niż tylko symboliczny gest". Z kolei Alexander Mueller z FDP ostrzega, by nie przesadzać, bo niemieccy wypędzeni też mogliby zażądać odszkodowań za pozostawione domy i zakłady. Z Berlina Artur Ciechanowicz (PAP)