Jednym z tematów wtorkowego spotkania ministrów do spraw europejskich państw UE ma być przegląd wieloletnich ram finansowych na lata 2014-20. Rewizję budżetu w połowie jego obowiązywania ustalono podczas negocjacji w 2013 r. W ramach przeglądu nie można naruszać kopert narodowych, ale możliwe są zmiany w zasadach wydawania pieniędzy. "Jeśli chodzi o rewizję budżetu UE, co do zasady ona się trzyma ustaleń, więc nie ma żadnych frontalnych problemów, związanych z przyszłym kształtem wieloletnich ram finansowych po rewizji. Natomiast musimy podejść przynajmniej pod jeden istotny temat, czyli finansowanie nowych priorytetów, które są dla nas również ważne, ale chcielibyśmy, aby było zupełnie jasne, że nie będą one finansowane kosztem innych ważnych, ustalonych już środków budżetowych. Chodzi o politykę spójności" - powiedział Szymański dziennikarzom przed spotkaniem w Brukseli. "Zgadzamy się z tym, że Unia powinna budować większą zdolność reagowania na kryzysy migracyjne i to wymaga pieniędzy. Budowanie relacji z państwami trzecimi będzie wymagało pieniędzy" - podkreślił. Jednak - dodał - polski rząd chciałby, aby te wydatki trzymały się rozdziałów budżetu, które są związane z tymi sprawami. W ub. tygodniu Komisja Europejska przedstawiła projekt przeglądu budżetu UE i poinformowała, że znalazła w jego ramach dodatkowe 6,3 mld euro do wydania do 2020 r. Zdecydowana większość tych środków (3,9 mld euro) zostanie przeznaczona na walkę z kryzysem migracyjnym. Pozostałe środki trafią na pobudzanie wzrostu gospodarczego czy walkę z bezrobociem wśród młodzieży. W obliczu sporów o rozwiązanie problemu migracji w niektórych krajach UE pojawiają się głosy, by dokonać przesunięć w unijnym budżecie np. z niewykorzystanych środków na politykę spójności i ograniczyć środki państwom, które nie chcą przejmować uchodźców w ramach programów relokacji i przesiedleń. We wtorek ministrowie ds. europejskich mają zająć się przygotowaniem październikowego szczytu UE, na którym jednym z głównych tematów mają być relacje z Rosją i przyszłość sankcji, wprowadzonych przez UE w związku z dokonaną przez Rosję aneksją Krymu i wybuchem konfliktu na wschodniej Ukrainie. Szymański wskazał, że sankcje "od bardzo długiego czasu - w szczególności na arenie krajowej paru krajów członkowskich - wywołują istotne wątpliwości". "Co ciekawe, bardzo często nie są to kraje, które najwięcej procentowo płacą za politykę sankcyjną Rosji wobec Europy, która jest odpowiedzią na politykę sankcyjną Unii Europejskiej. Ta dyskusja się toczy cały czas. Od czasu do czasu ona powinna stanąć na forum szczytu, po to, abyśmy mogli zaktualizować myślenie na temat tego instrumentu, ocenić, na ile on jest użyteczny. To zupełnie naturalne. Jesteśmy przygotowani na tę dyskusję od miesięcy" - powiedział Szymański. UE uzależniła zniesienie sankcji od wdrażania porozumień z Mińska w sprawie zakończenia konfliktu na wschodzie Ukrainy. Według Szymańskiego ten warunek oznacza, że wszelkie zmiany na terenie objętym konfliktem "muszą mieć charakter trwały i nieodwracalny". "Mieliśmy już do czynienia ze zmianami tymczasowymi. Może one dobrze wyglądały na obrazku, ale one nie były na pewno podstawą do zmiany polityki sankcyjnej. Te decyzje (o sankcjach) były podjęte na podstawie bardzo poważnych przesłanek, więc myślę, że punktem odniesienia powinny być całe porozumienia mińskie" - powiedział Szymański. Z Brukseli Anna Widzyk