Odniosła się w ten sposób do wypowiedzi wiceszefa MSZ Rafała Trzaskowskiego, który pytany, co by się stało, gdyby Polska nie przyjęła uchodźców, odparł, że "jeżeli nie zamkniemy granic, nie będziemy robili tego rozróżnienia między uchodźców a ekonomicznych migrantów, to będzie taka presja na strefę Schengen, że strefa Schengen może się rozlecieć i Polacy nie będą mogli jeździć do pracy, dalej będziemy stali na granicach". "I to nie jest żaden szantaż, to jest po prostu ocena sytuacji. Dlatego się musimy wykazać solidarnością, bo konsekwencje mogą być olbrzymie" - powiedział Trzaskowski w RMF FM. - Polski rząd w tej chwili ulega szantażowi, który płynie z Unii Europejskiej - powiedziała Szydło dziennikarzom. - Politycy próbują od kilku dni przekonywać, że sprawa uchodźców i imigrantów ma być rozstrzygana właśnie oto w takich kategoriach - nie rozmowy i rozwiązań systemowych, tylko szantażu - powiedziała Szydło dziennikarzom. Jako szantaż oceniła np. doniesienia zachodnich mediów, że zostanie cofnięta pomoc dla państw, które nie przyjmą uchodźców i mówienie o możliwym rozpadzie strefy Schengen. "Pani premier zdanie zmienia co kilka dni" - Polski rząd, a na pewno polski wiceminister nie powinien takich rzeczy opowiadać. Polski rząd dzisiaj powinien realizować to, co jest dla nas przede wszystkim najważniejsze - bezpieczeństwo obywateli - i próbować nakłonić Brukselę i Unię Europejską do tego, żeby został wypracowany system pomoc uchodźcom, żeby rzeczywiście ten chaos, który trwa w Europie, skończył się. Ale nie za zasadzie takiej, że ulegamy szantażom, trzeba jasno postawić polskie stanowisko - mówiła Szydło. Problemem - jej zdaniem - jest jednak to, że nie wiadomo, jakie jest stanowisko polskiego rządu. - Co innego mówi premier rządu, co innego mówi wicepremier rządu, pani premier zdanie zmienia co kilka dni. Najpierw słyszeliśmy o 2 tysiącach uchodźców, którzy mają być przyjęci przez Polskę, teraz ta liczba urasta do ponad 9 tysięcy - powiedziała kandydatka PiS na premiera. Powtórzyła, że premier powinna w Sejmie przedstawić stanowisko rządu. Odniosła się też do środowego spotkania w Kancelarii Premiera ws. uchodźców, na które Kopacz zaprosiła liderów opozycji, w tym prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który - podobnie jak szef SLD Leszek Miller - nie przyszedł. - Premier dzisiaj próbuje wpleść sprawę uchodźców w kampanię wyborczą. Ta ustawka, która wczoraj miała być elementem kampanii wyborczej PO, niczego nie rozwiązała. (...) Sejm jest dobrym miejscem, tym, w którym taka debata powinna się odbyć - zaznaczyła Szydło. W trakcie środowego spotkania w KPRM Kopacz mówiła, że stanowisko ws. uchodźców powinno zostać wypracowane wspólnie. Przypomniała, że rząd w początkowej fazie kryzysu imigracyjnego zadeklarował przyjęcie 2 tysięcy osób. - W tej chwili mamy do czynienia z dużo poważniejszą sytuacją, prawdziwą katastrofą humanitarną, dlatego też rozważamy bardzo poważnie zwiększenie naszego zaangażowania - podkreśliła. Także w środę szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zaapelował do państw UE o przejęcie 160 tysięcy uchodźców od Grecji, Włoch i Węgier, by złagodzić kryzys migracyjny. Wiadomo już, że KE chce, by uchodźców rozdzielono na podstawie ustalonych z góry kwot, przypisanych do poszczególnych państw unijnych. Na Polskę miałoby przypaść ok. 12 tys. uchodźców. Polska, a także pozostałe kraje Grupy Wyszehradzkiej (Węgry, Czechy, Słowacja) odrzucają jednak takie wiążące kwoty.