Chodzi o tzw. program przyspieszonej odprawy pasażerów. Ci, którzy wcześniej się zarejestrują w specjalnym systemie i zostaną sprawdzeni, będą się odprawiać za pomocą "pasa szybkiego ruchu". Taką umowę z USA podpisała już Holandia i Wielka Brytania, a w najbliższym czasie dołączą Niemcy. Jak tłumaczy tvp.info Timothy Counts z amerykańskiego Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, program ten jest prowadzony przez Agencję Celną i Bezpieczeństwa Granic USA. Od maja 2008 r. z takiego ułatwienia w podróżowaniu mogą korzystać Amerykanie, a od listopada Holendrzy. Potem mają do niego przystąpić Anglicy i Niemcy. Najpierw będzie obowiązywał tylko na wybranych lotniskach. Program polega na tym, że podróżny najpierw się rejestruje, potem jest sprawdzany i pobierane są od niego dane biometryczne. Jeśli zostanie uznany przez amerykańskie służby konsularne za osobę niestwarzającą ryzyka, to może korzystać z szybszej odprawy. Na lotnisku nie przechodzi przez zwykłą odprawę paszportową, która w USA może zabrać nawet kilkadziesiąt minut. Zamiast tego udaje się do specjalnego miejsc budki, gdzie skanowany jest jego paszport, pobierane są odciski palców (w Holandii skanowana jest też tęczówka oka). Musi też odpowiedzieć na kilka pytań zadanych przez komputer. Następnie pokazuje potem wydruk strażnikowi i przechodzi. Zaniepokojenie tym programem wyraziła już UE, której nie podoba się, że poszczególne kraje samodzielnie prowadzą negocjacje z USA. Unia wolałaby stosować wspólny front w sprawach wizowych. W raporcie europarlamentu, do którego dotarł serwis tvp.info, czytamy, że niepokojące jest szczególnie przystąpienie do tego programu dwóch krajów strefy Schengen - Holandii i Niemiec. Wcześniej takiego wspólnego frontu nie udało się stworzyć przy negocjacjach związanych ze zniesieniem wiz do USA. Każdy kraj prowadził rozmowy osobno. Co ciekawe, Holandia przoduje w nowoczesnych rozwiązaniach. W porcie w Amsterdamie oprócz szybkiej odprawy będą też działały skanery, pokazujące obraz całego człowieka. To najlepsza metoda na wykrycie broni czy niebezpiecznych przedmiotów. To także wywołuje protesty europarlamentarzystów. Karolina Woźniak