W połowie maja każdy szwedzki obywatel otrzymał pocztą imienną kartę wyborczą wraz z informacją, gdzie znajduje się jego lokal wyborczy i w jakich godzinach będzie czynny w dniu wyborów. Jeśli jednak ktoś nie może udać się do urny akurat tego dnia, może wziąć udział w wyborach przedterminowych. Przedterminowo można głosować na terenie całego kraju, niezależnie od miejsca zamieszkania, w specjalnie utworzonych obwodach wyborczych w bibliotekach, urzędach gmin i na uczelniach. W pierwszym tygodniu wyborów przedterminowych zagłosowało w nich ponad 180 tysięcy uprawnionych. Głosując w Szwecji, podobnie jak w Polsce, należy się wylegitymować, są jednak pewne wyjątki. Członkowie komisji wyborczej nie będą żądali okazania dowodu, jeśli osobiście znają głosującego. W przypadku, kiedy ktoś na przykład zgubił dokumenty, może udać się na wybory wraz z osobą towarzyszącą, która wylegitymuje się i potwierdzi jego tożsamość. Głosować na szwedzkie partie mogą także obywatele innych państw Unii Europejskiej zamieszkali i zameldowani w Szwecji, a więc również Polacy, którzy na początku maja otrzymali informację o wyborach w języku polskim. Szwedzka komisja wyborcza informuje, że w obecnych wyborach zarejestrowanych jest 1.839 Polaków. Największą ilość wyborców-obcokrajowców stanowią Finowie, których zarejestrowano niemal 15 tysięcy, zaś najmniejszą obywatele Luksemburga, których w spisie wyborców jest zaledwie 10. Zamieszkali w Szwecji Polacy, którzy chcieliby zagłosować na polskie partie, mogą to zrobić w komisjach wyborczych w Sztokholmie, Goeteborgu i Malmoe. Muszą jednak najpóźniej do 2 czerwca zarejestrować się na listach wyborczych i nie mogą już wówczas głosować na szwedzkich kandydatów. Kampania wyborcza przebiega raczej spokojnie i nie cieszy się zbytnim zainteresowaniem Szwedów. W sondażach prowadzą opozycyjni Socjaldemokraci, na drugim miejscu jest Umiarkowana Partia Koalicyjna (M) premiera Fredrika Reinfeldta. Programy wszystkich partii są bardzo zbliżone do siebie. Główne kwestie to zmiany klimatyczne oraz zmniejszenie przestępczości. Aby wzbudzić zainteresowanie wyborców, politycy sięgają po chwytliwe hasła i nietypowe środki. Ludowa Partia Liberałów reklamuje się sloganem "Tak dla euro" oraz porusza inne kwestie, które choć nie należą do kompetencji Parlamentu Europejskiego, mają jednak ukazać Liberałów jako euroentuzjastów. Partia Zielonych przygotowała z kolei instalację na sztokholmskim dworcu centralnym: wielki, wypełniony dziesięcioma tysiącami litrów wody basen z zatopionym samochodem ma przestrzegać przed skutkami zmian klimatycznych i podniesieniem poziomu wód. Zaskoczeniem jest wysoka pozycja Partii Piratów, która według różnych sondaży ma poparcie 6-8 procent wyborców i szansę na dwa mandaty w Parlamencie Europejskim. Partia ta, założona w 2006 roku i opowiadająca się za reformą prawa autorskiego i patentowego oraz zwiększoną ochroną prywatności, zyskała wielką popularność w związku z wyrokiem w sprawie popularnego portalu Pirate Bay, który zapadł w Szwecji 17 kwietnia tego roku. Od tamtego momentu liczba członków Partii Piratów wzrosła z 9 tysięcy do niemal 50 tysięcy członków. Portal Pirate Bay ułatwiał pobieranie z internetu nagrań muzycznych, filmów i gier komputerowych. Partia ta cieszy się poparciem zwłaszcza młodszych wyborców; według sondaży chce na nią głosować prawie 22 procent osób w wieku 18-29 lat. Z kolei "czarny koń" poprzednich wyborów, eurosceptyczne ugrupowanie Lista Czerwcowa, która w 2004 roku otrzymała ponad 14 procent głosów i zajęła trzecie miejsce, tym razem raczej nie przekroczy progu wyborczego. Dotychczas Szwedzi głosowali w wyborach do Parlamentu Europejskiego trzy razy. Frekwencja za każdym razem oscylowała wokół 40 procent.