Nieprzytomne dziecko trafiło w lutym ubiegłego roku na pogotowie w Goeteborgu z objawami skrajnego niedożywienia. Wezwani na miejsce specjaliści, mający doświadczenie w walce z głodem w miejscach katastrof humanitarnych, stwierdzili że dziewczynka uniknęła śmierci w ostatniej chwili. Ważyła jedynie 6,3 kilograma, choć powinna ważyć co najmniej 9 kg. Brakowało jej białka oraz niezbędnych witamin i minerałów. Rodzice utrzymywali, że zły stan dziecka spowodowały powtarzające się choroby żołądka. Podczas przesłuchania ojciec na pytanie, dlaczego córce podawano wyłącznie wegańskie jedzenie, stwierdził, że "wszystko inne jest tak naprawdę trujące". Przekonywał, że ser przekształca się w ciele człowieka w morfinę i uzależnia. Według niego witaminy i suplementy mogą być zastąpione przez słońce, śmiech i przytulanie. Prokurator uznał, że rodzice dziewczynki, którzy prowadzili wędrowny tryb życia, żyli w "alternatywnym świecie". Ustalono też, że po przyjściu na świat córki nie pojawiali się w placówkach służby zdrowia, ponieważ nie mieli zaufania do lekarzy. Sąd uznał rodziców za winnych "ciężkiego uszkodzenia ciała" ich córki i w uzasadnieniu wyroku podkreślił, że "ideologia nie powinna mieć pierwszeństwa przed podstawowymi potrzebami dziecka". Dziewczynka, która przebywa obecnie w rodzinie zastępczej, karmiona jest normalnym jedzeniem, także mięsem, pod nadzorem dietetyka. Ojciec dziewczynki został też uznany za winnego innych przestępstw: prowadzenia samochodu bez prawa jazdy, pod wpływem alkoholu oraz posiadania narkotyków.