Podejrzenie popełnienia przestępstwa nie zostało podparte mocnymi dowodami. To jest zawsze trudne, aby udowodnić przygotowywanie zbrodni - powiedział gazecie "Dagens Nyheter" prokurator Nils Lundberg. Tym bardziej, że - jak dodał - przedmioty znalezione w samochodach zatrzymanych - metalowe rurki, siekiery czy noże - mogą mieć też legalne zastosowanie. Prokurator ma czas do przyszłego tygodnia, żeby zdecydować, czy wniesie oskarżenie. 14 młodych mężczyzn, w większości Polaków, jest nadal podejrzewanych o planowanie ataku na mieszkańców ośrodka dla uchodźców w Nynäshamn. Do zajścia miało dojść 8 lutego. Najmłodszy z nich ma 17 lat, dlatego od początku przebywał na wolności. Nils Lundberg wyjaśnił, że zatrzymani nie przyznają się do winy. Niektórzy potwierdzają natomiast, że chcieli jechać do ośrodka. Mówią o sobie, że są patriotami. Według informacji, jaka pojawiła się w mediach społecznościowych, mężczyźni chcieli wziąć odwet za rzekomy napad w kolejce podmiejskiej na młodą kobietę. Mieli się tego dopuścić mieszkający w ośrodku uchodźcy. - To wymówka. Rzeczywiście kobieta była niepokojona przez innych pasażerów, ale przesiadła się na inne miejsce w pociągu i nic się nie stało. Potem jej krewny rozdmuchał aferę w internecie - powiedział Lundberg. Prokurator chwali działania policji. - Gdyby policja nie zatrzymała tych mężczyzn, mogłoby dojść do nieszczęścia. Nawoływali się na Facebooku, ale trudno jest udowodnić, że słowa chcieli przekuć w czyny. Zostali zatrzymani 700 metrów od miejsca, gdzie mieszkają imigranci. To dość daleko - dodał. (j.)