Szwedzka prokuratura po tygodniu poszukiwań mężczyzny w Szwecji zdecydowała się na wydanie za nim międzynarodowego listu gończego. Od wtorku obowiązywał Europejski Nakaz Aresztowania (ENA) Lorentzona, podejrzanego o spowodowanie "zagrożenia bezpieczeństwa publicznego" oraz "usiłowanie morderstwa". Dziś poinformowano, że jego ciało zostało znalezione w rzece. Policja wykluczyła na razie, że doszło do przestępstwa, jeśli chodzi o okoliczności jego śmierci. Eksplozja w budynku wielorodzinnym Do eksplozji, a w jej następstwie pożaru, doszło w budynku wielorodzinnym w Goeteborgu 29 września wczesnym rankiem. Kilka osób zostało poważnie rannych. Straty materialne są duże, nie wiadomo, czy kilkaset osób będzie mogło ponownie zamieszkać w bloku. Jak podała gazeta "Goeteborgs-Posten" szwedzka policja podejrzewała, że mężczyzna mógł zbiec do Norwegii, gdzie wcześniej pracował. W weekend przeszukano jedną z willi w Oslo, w której mimo upływu lat wciąż zameldowany był Lorentzon. Jednym z wątków w śledztwie są również jego polskie powiązania. Włamał się do domu opieki Według mediów mężczyzna zajmował lokal swojej matki, będąc od dłuższego czasu w sporze z zarządcą nieruchomości. W dniu wybuchu, do którego doszło we wtorek, 55-latek miał zostać eksmitowany. Sąsiedzi opisują go jako "konfliktowego". Ostatnio Lorentzon był oskarżony o włamanie się do domu opieki, gdzie przebywa jego matka, a także nękanie dyrektora tej placówki. Ośrodek był zamknięty w związku z pandemią koronawirusa. W szwedzkim Urzędzie Patentów i Rejestracji (PRV), Mark Maciej Lorentzon, poprzednio miał inne, polskie nazwisko. Zmiany w dokumentach dokonał w 1988 roku, później na ten krok zdecydowała się jego matka.