O budowaniu tożsamości rozmawiam z Paulem Bloomem, profesorem psychologii z Uniwersytetu Yale, redaktorem naczelnym czasopisma "Behavioral and Brain Sciences", publicystą "The New York Times". Dziś o godz. 19 Paul Bloom wygłosi wykład "Przeciw empatii" w Muzeum Narodowym w Krakowie. Wywiad będzie transmitowany na stronie głównej Interii od godz. 19. Zapraszamy razem z organizatorami Copernicus Festival. *** Ewelina Karpińska-Morek, Interia: Kiedy zaczynamy formować naszą tożsamość? Prof. Paul Bloom, Yale University: - To bardzo dobre pytanie! Tożsamość składa się z wielu aspektów - płci, seksualności, rasy, osobowości. Ze wszystkiego, co wiemy na swój temat. Sądzę, że tożsamość budujemy od samego początku, od niemowlęctwa, a następnie - w ciągu swojego życia - rozwijamy ją. Zatem, jeśli mówimy o budowaniu tożsamości, to trzeba zauważyć, że pewne jej aspekty będą obecne tylko w życiu dorosłego człowieka. Uważam jednak, że nawet najmniejsze dzieci mają zmysł postrzegania samych siebie i potrafią odróżnić siebie od innych. W jaki sposób kształtujemy naszą tożsamość? Jakie czynniki są niezbędne do zbudowania tej misternej konstrukcji? - Najbardziej interesuje mnie - jako naukowca - zdolność odróżniania siebie od innych. Nie można mieć osobowości, jeśli nie widzi się opozycji "ja" oraz "inni". Zatem już na bardzo wczesnym etapie mamy naturalną skłonność do zauważania tej rozłączności. W pewien sposób jest to perfekcyjnie naturalne zachowanie - małe dziecko postrzega siebie jako część rodziny, część mamy. Oczywiście w niektórych okolicznościach może to mieć również złe konsekwencje - u wielu osób poczucie własnej tożsamości jest silnie związane z poczuciem przywiązania do grupy etnicznej lub rasowej. A to często prowadzi do bycia okrutnym wobec tych, którzy nie są tacy jak my Jakie emocje może w nas budzić brak wystarczającej wiedzy o naszych przodkach, o rodzinie w ogóle? Czy możemy funkcjonować w normalny sposób, nie znając naszych korzeni i historii? - Myślę, że tak. Nie badałem tego, ale zdrowy rozsądek podpowiada mi, że dla wielu osób na całym świecie, które nie znają swoich biologicznych rodziców, jest to możliwe. Wiele osób wybiera życie, powiedzmy, kosmopolityczne, gdzie przynależność, różnego rodzaju powiązania nie dotyczą rodziny, przodków jako takich, ale ludzi, którzy mają takie same zainteresowania lub ludzi, którzy wykonują ten sam zawód. Mam znajomych, którzy postrzegają siebie nie jako Amerykanów, ale jako naukowców, profesorów. Podejrzewam, że pani też zna ludzi, którzy uważają się nie za Europejczyków, ale za dziennikarzy. To poczucie nie ma związku z naszym pochodzeniem, przodkami... Czy prowadzono jakieś badania dotyczące kształtowania się tożsamości adoptowanych dzieci? - Nie znam takich badań - ten temat jest mi, jeśli chodzi o moje zainteresowania naukowe, dość odległy. Ale jestem pewny, że dzieci, które są adoptowane i mają różne tożsamości, często świetnie radzą sobie w życiu. Nie uważam, by wiedza, skąd pochodzimy, była kluczowa. Owszem, interesuje nas to, ale te informacje nie stanowią esencji. Co się dzieje z tożsamością, gdy zaczynamy chorować na Alzheimera? Stopniowo zanika? - Czasami tak. U ludzi, którzy mierzą się z ostrą utratą pamięci, choroba automatycznie prowadzi do zanikania świadomości "samego siebie". I właśnie dlatego patrzenie na kogoś, kto ma demencję lub Alzheimera, może być tak potworne. W tej najbardziej ekstremalnej wersji choroby człowiek traci to, co dla niego jest najważniejsze: zdolność patrzenia "ja" oraz "pozostali". W jaki sposób nasza tożsamość wpływa na budowanie tożsamości społecznej? - Większa część naszej tożsamości jest powiązana z kategoriami społecznymi. Może pani postrzegać siebie jako Europejkę, Polkę lub kobietę. Patrzymy na siebie przez pryzmat różnych kategorii społecznych. Część z nich pozwala nam również budować naszą własną tożsamość, obraz samych siebie. A jeśli wychodzimy na ulicę, by wziąć udział w proteście, to która z naszych tożsamości wychodzi na pierwszy plan? W jaki sposób te tożsamości ze sobą współpracują? - Kiedy bierzemy udział w demonstracjach, ulicznych protestach oczywiście mamy jakiś cel do osiągnięcia. Chcemy zrobić coś, by przekonać innych do swoich racji, do tego, by zmieniać świat. Ale równocześnie definiujemy siebie jako konkretną osobę - czujemy się częścią jednej grupy, ale innej już nie. Właściwie robimy to przez większą część naszego życia - wtedy, gdy wyrażamy swoje opinie lub stajemy po czyjejś stronie. Wydaje nam się, że robimy coś w sposób przemyślany, rozsądny, a jednocześnie mówimy innym: "jestem takim, a nie innym człowiekiem". Czy możemy normalnie funkcjonować, opierając się jednocześnie na wielu tożsamościach? Myślę o postrzeganiu siebie w inny sposób, gdy jesteśmy sami, i odmiennym obrazie samego siebie, gdy tłem jest grupa? - Tak. Funkcjonujemy w oparciu o wiele tożsamości. Czasem wynika to ze zdrowego rozsądku. Jestem mężczyzną, jestem Żydem, jestem profesorem. Bazuję na kilku kategoriach, które mogą się wzajemnie zazębiać. W zależności od sytuacji, wykorzystujemy wybrane kategorie. Jeśli jestem jedynym mężczyzną w pomieszczeniu, w którym są kobiety, pomyślę o sobie jako o mężczyźnie. Jeśli w tym pomieszczeniu będzie więcej mężczyzn, grupa będzie mieszana, skorzystam z innej kategorii. Kontekst społeczny otworzy odpowiednią szufladę. WARTO ZOBACZYĆ: