Informacja o szturmie protestujących na pałac premier Bangladeszu Sheikh Hasiny pojawiła się w zagranicznych mediach w poniedziałek przed południem. Agencja Reutera przekazała, że szefowa rządu została przetransportowana helikopterem wojskowym do Indii wraz z siostrą. Mają przebywać w bezpiecznym miejscu. Na teren rządowej posesji miało wtargnąć tysiące demonstrantów. Reuters, powołując się na informacje przekazywane przez media, podaje, że Hasina zrezygnowała z urzędu premier Bangladeszu. Informację tę potwierdzili wysoką rangą urzędnicy. - Sytuacja jest bardzo niestabilna. Sam nie wiem, co się dzieje - przekazał Reutersowi członek parlamentu Bangladeszu Anisul Huq. Lokalne media twierdzą, że w dowództwie armii trwa spotkanie z liderami różnych partii politycznych i dygnitarzami. Bangladesz. Zostanie utworzony rząd tymczasowy Głównodowodzący armii Bangladeszu gen. Waker-uz-Zaman poinformował w poniedziałek, że trwają rozmowy w sprawie utworzenia rządu tymczasowego, który ma przejąć władzę w kraju. W telewizyjnym przemówieniu zapowiedział przywrócenie spokoju, poprosił obywateli o wykazanie się zaufaniem do armii i powstrzymanie się od dalszej przemocy. Zapowiedział też przeprowadzenie śledztw w sprawie wszystkich ofiar towarzyszących protestom zamieszek i przekazał, że odbył już wstępne rozmowy z liderami partii politycznych w sprawie przyszłego rządu. Bangladesz. Szturm na pałac premier Sheikh Hasiny Wcześniej w poniedziałek AFP przekazywała, że może dojść do ustąpienia ze stanowiska premier. To pokłosie trwających od lipca protestów w kraju. Początkowo na ulice wyszli w głównej mierze studenci, którzy domagali się m.in. zniesienia systemu parytetów, gwarantującego 30 proc. stanowisk w służbie cywilnej rodzinom weteranów wojny o niepodległość z 1971 roku. Ponadto chcieli, aby o stanowiskach decydowały kompetencje, a nie rodowód. Kolejnym impulsem do wszczęcia protestów była również wysoka stopa bezrobocia wśród młodej części społeczeństwa. Jak pisaliśmy w Interii, w niedzielę demonstrujący zaatakowali w stolicy uniwersytet medyczny, domy i urząd, słychać było też strzały i wybuchy. Protestujący domagali się dymisji premier Bangladeszu. AFP przekazała, powołując się na informacje służb, że liczba ofiar protestów wzrosła do co najmniej 300 osób. Tylko w niedzielę w - jak dotąd - najbardziej brutalnych protestach zginęły 94 osoby. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!