Szturm na Kapitol. Rudy Giuliani wezwał do "sądu poprzez walkę"
Osobisty prawnik Donalda Trumpa, Rudy Giuliani wezwał podczas wiecu poparcia dla prezydenta do dokonania w sprawie wyniku wyborów prezydenckich "sądu przez walkę" - informują amerykańskie media.
Rudy GiulianiAFP
W środę, zanim doszło do ataku zwolenników Trumpa na Kapitol, prezydent, jego syn Donald Trump junior i Giuliani wystąpili przed zgromadzonym przed budynkiem Kongresu tłumem - relacjonują portal Yahoo News, stacja telewizyjna WPIX 11, "New York Magazine" i brytyjski "Independent".
Giuliani wezwał do rozstrzygnięcia sporu o to, kto wygrał wybory prezydenckie poprzez walkę. Powtórzył wielokrotnie głoszone przez niego i prezydenta, a odrzucone przez sądy, zarzuty o sfałszowanie wyborów.
Dodał, że Trump i on sam są gotowi uznać za stawkę w tej rozgrywce "swoją reputację" i znaleźć dowody na fałszerstwa wyborcze. - Jeśli się mylimy, zrobią z nas głupców - oznajmił.
Gdy kilka godzin później doszło do szturmu zwolenników Trumpa na Kapitol, Giuliani napisał na Twitterze, że napastnicy są "po słusznej stronie prawa i historii".
W następnym tweecie dodał: "Do wszystkich tych patriotów, którzy rzucili wyzwanie fałszywym wyborom, POTUS (prezydent) chce abyście WYRAŻALI SWE ZDANIE POKOJOWO".
"Naszym celem jest uzyskać uczciwe głosy i zakończyć wyborcze fałszerstwo, zanim stanie się to permanentną praktyką osób umocowanych i mediów, by chronić Partię Demokratyczną" - napisał prawnik prezydenta.
Grupa sympatyków Donalda Trumpa wtargnęła do Kapitolu
Do amerykańskiego Kongresu, który w środę miał zatwierdzić wyborczą wygraną demokraty Joe Bidena, wtargnęli sympatycy prezydenta Donalda Trumpa. W Waszyngtonie doszło do starć z policją. Funkcjonariusze mieli użyć gazu łzawiącego i granatów hukowych.
Po wtargnięciu zwolenników Donalda Trumpa do Kongresu część pracowników Białego Domu zrezygnowała z pracy. WILL OLIVER PAP/EPA
Media w USA zgodnie piszą o historycznym chaosie, obrazkach jak z wojny, i oceniają, że to jeden z najtrudniejszych momentów dla amerykańskiej demokracji. Trwa również dyskusja, w jaki sposób demonstrantom udało się wejść do Kongresu.MICHAEL REYNOLDS PAP/EPA
"Atak na Kapitol nie będzie tolerowany, osobom w to zaangażowanym będą stawiane zarzuty. Przemoc i niszczenie muszą się zakończyć" - napisał na Twitterze wiceprezydent USA Mike Pence.JUSTIN LANEPAP/EPA
Z najnowszych informacji przekazanych przez amerykańską policję wynika, że liczba ofiar śmiertelnych zamieszek w Waszyngtonie wzrosła do czterech. ANDREW CABALLERO-REYNOLDS/AFPAFP
Przed gmachem Kapitolu zgromadziło się w środę tysiące sympatyków prezydenta USA. Uważają oni, że wybory prezydenckie z 3 listopada 2020 roku zostały sfałszowane. Associated PressEast News
Doszło do starć z policją, która użyła gazu łzawiącego. Część demonstrantów wtargnęła do budynku Kapitolu.Associated PressEast News
Grupa protestujących wdarła się również do sali obrad Izby Reprezentantów, w tym na mównicę, oraz do biura przewodniczącej tej izby Nancy Pelosi. Część z nich była uzbrojona.AFP
Kongresmenów poproszono o założenie masek gazowych i położenie się na podłodze.AFP
O północy polskiego czasu w Waszyngtonie rozpoczęła się godzina policyjna. Decyzją władz spokój na ulicach miasta egzekwować ma oprócz policji Gwardia Narodowa. AFP
Przy Kapitolu znaleziono materiały wybuchowe. Policja je zabezpieczyła. Z powodów bezpieczeństwa ewakuowano także biuro Partii Demokratycznej w Waszyngtonie.AFP
Na działania grupy swoich sympatyków zareagował Trump, apelując na Twitterze o zachowanie spokoju. "Służby są po stronie naszego kraju" - napisał.AFP
Szturm na Kapitol
W środę zwolennicy Trumpa wtargnęli do gmachu Kongresu, doprowadzając do wstrzymania posiedzenia amerykańskiego parlamentu. W zamieszkach zginęły cztery osoby.
Tłum wdarł się na Kapitol podczas marszu zwolenników Trumpa pod hasłem "Uratujmy Amerykę". Przed atakiem prezydent zachęcał swoich zwolenników, aby "nigdy nie poddawali się" w walce przeciwko sfałszowanym, jego zdaniem, wyborom.
W nocy ze środy na czwartek czasu lokalnego burmistrz Waszyngtonu Muriel Bowser ogłosiła, że wprowadzony stan wyjątkowy będzie obowiązywał w amerykańskiej stolicy do 21 stycznia, czyli pierwszego dnia po zaprzysiężeniu na prezydenta zwycięzcy wyborów z 3 listopada 2020 r. demokraty Joe Bidena.
Waszyngton: Wiec poparcia Donalda Trumpa
- Nigdy się nie poddamy i nigdy nie ustąpimy - oświadczył tuż przed dopełnieniem formalności uznania wygranej Joe Bidena w wyborach prezydenckich Donald Trump. W Waszyngtonie odbył się wiec poparcia odchodzącego prezydenta. Mimo zagrożenia związanego z pandemią koronawirusa w stolicy USA zebrał się tłum Amerykanów.
Prezydent USA mówił o "słabych republikanach" i słabnącym poparciu Joe Bidena. Zebranych na wiecu nazwał ludźmi, którzy zbudowali Amerykę.MICHAEL REYNOLDS PAP
Prezydent oznajmił także, że "nie jest zadowolony" z Sądu Najwyższego, który po wyborach podejmował niekorzystne dla niego decyzje.Tasos Katopodis Getty Images
- Mam nadzieję, że Mike postąpi słusznie. Jeśli Mike Pence postąpi właściwie, wygramy wybory - dodał. Tasos Katopodis Getty Images
- Nie damy się zastraszyć kłamstwom mediów. Wybory zakończyły się wieczorem, kiedy prowadziliśmy w Pensylwanii, Michigan i Georgii setkami tysięcy głosów... a potem bum! - przekonywał.Tasos Katopodis Getty Images
W trakcie przemówienia do swoich sympatyków w centrum Waszyngtonu Trump kilkakrotnie wzywał swojego zastępcę do zdecydowanego opowiedzenia się po jego stronie w Kongresie. Samuel Corum Getty Images
Trump ponownie mówił o wyborczych oszustwach w głosowaniu 3 listopada. - Wiecie, co teraz mówi o nas świat? Mówią, że nie mamy wolnych i sprawiedliwych wyborów i wiecie czego jeszcze - wolnej i sprawiedliwej prasy - przekazał.Samuel Corum Getty Images
W Waszyngtonie, mimo zagrożenia związanego z pandemią koronawirusa, zebrał się tłum zwolenników Trumpa.Samuel Corum Getty Images