"Oświadczam, że w trakcie drugiej tury wyborów prezydenta Ukrainy doszło do fałszerstw, które w istotny sposób wpłynęły na wynik głosowania i pozwalają wątpić w jego ostateczny rezultat" - czytamy w udostępnionym mediom oświadczeniu. - Dziś przekazaliśmy Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) dokumenty z wnioskiem o ponowne przeliczenie głosów w ponad 900 lokalach wyborczych - powiedział Turczynow. Bliski współpracownik Tymoszenko wyjaśnił, iż na ślady fałszerstw wyborczych sztab Tymoszenko trafił w lokalach wyborczych na południu i wschodzie Ukrainy, gdzie pozycja Janukowycza jest najsilniejsza. Jak relacjonował, po ponownym przeliczeniu głosów w jednym z lokali wyborczych w mieście Kercz okazało się, iż dane przekazane do CKW wykazują o 8 proc. głosów więcej dla Janukowycza, niż było w rzeczywistości. - Następnie udało się nam wywalczyć ponowne liczenie głosów w jeszcze sześciu lokalach. We wszystkich przypadkach miały miejsce podobne fałszerstwa na korzyść kandydata Janukowycza. Jego przedstawiciele w odpowiedzi zablokowali możliwość ponownego podliczenia głosów w innych lokalach wyborczych - mówił Turczynow. - Fakty te pozwalają nam mówić o systematycznym i masowym charakterze podobnych naruszeń - podkreślił szef sztabu wyborczego Tymoszenko. Ukraińscy komentatorzy prognozują, że pani premier, która od dnia wyborów nie pojawiła się publicznie, prawdopodobnie nie pogodzi się z porażką. Jej otoczenie twierdzi, że wyniki wyborów mogą być zaskarżone w sądach. - Milczenie Tymoszenko nie jest milczeniem jagnięcia. Jest to milczenie lwicy, która szykuje się do skoku, by bronić swych interesów - ocenił ukraiński politolog Wołodymyr Fesenko. W środę, po przeliczeniu głosów ze wszystkich lokali wyborczych, CKW w Kijowie poinformowała, że w niedzielnych wyborach Janukowycz uzyskał 48,95 proc. głosów. Jego konkurentka otrzymała 45,47 proc. poparcia. Wyniki te nie są jeszcze oficjalne.