Po tym jak małżeństwo, zgodziło się szpiegować na rzecz USA, CIA miała się nimi opiekować i zapewnić godne warunki do końca życia. Z akt sądowych wynika, że mężczyzna był dyplomatą w jednym z krajów byłego bloku wschodniego - zgłosił się do amerykańskiej ambasady w czasie podróży do innego kraju, mówiąc, że chce wydostać się wraz z żoną poza żelazną kurtynę. Zgodził się na współpracę z CIA, która przekonywała go, że bez opieki agencji nie przetrwa w Stanach Zjednoczonych. Wrócił więc na placówkę i przez określony czas przekazywał Amerykanom tajne informacje w zamian za gwarancje wywiezienia do USA i finansowego zabezpieczenia do końca życia. CIA płaciła mu 27 tysięcy dolarów rocznie, ale tylko przez pierwsze kilka lat, zaś później zaczęła się tłumaczyć "ograniczeniami budżetowymi". Para byłych szpiegów - obecnie już w wieku emerytalnym - nie ma szans na znalezienie pracy, dlatego zdecydowała się pozwać CIA do sądu. Amerykańska administracja stara się nie dopuścić do sprawy, obawiając się, że jeśli przegra proces posypią się pozwy od innych byłych szpiegów, a każda sprawa będzie ujawniać kolejne tajemnice sposobów działania Agencji.