Kwestia niepodległości będzie jednym z głównych tematów rozpoczynającej się 28 listopada - w formie zdalnej - dorocznej konferencji rządzącej Szkockiej Partii Narodowej (SNP). Przed jej rozpoczęciem Sturgeon udzieliła kilku wywiadów, w których wskazała na początek kadencji nowego parlamentu jako właściwy czas na przeprowadzenie referendum. - Uważam, że referendum powinno, z różnych powodów, odbyć się na początku kadencji następnego parlamentu. Zamierzam powiedzieć o tym więcej przed wyborami w naszym manifeście, ale wciąż jesteśmy w globalnej pandemii, choć jestem nieco bardziej optymistyczna, jeśli chodzi o jej koniec, niż jeszcze kilka miesięcy temu - powiedziała w czwartek wieczorem w rozmowie z BBC. Sturgeon zasugerowała jednak, że głównym priorytetem jest teraz pokonanie koronawirusa. - Przed nami nadal wiele niepewności. Przez całe życie wierzę w niepodległość i jestem jej zwolenniczką, ale teraz jestem również pierwszą minister Szkocji. Jestem odpowiedzialna za zdrowie i dobrobyt kraju; staram się przeprowadzić go przez pandemię i jestem bardzo skoncentrowana na tym - wyjaśniła. "Jeszcze nie wskazałam daty" Z kolei w rozmowie ze stacją ITV Border, odnosząc się do sugestii niektórych polityków z SNP, że referendum powinno się odbyć w przyszłym roku, powiedziała: - Jeszcze nie wskazałam daty. Nie wykluczyłam tego, ani nie potwierdzam. Myślę, że to właściwe podejście, nie tylko ze względu na wyzwanie, przed jakim stoi kraj, wychodząc i odbudowując się po covid - powiedziała. Ale dodała: - Szkocja powinna mieć możliwość wyboru, czy stać się niezależna we wcześniejszej, a nie późniejszej fazie kadencji następnego parlamentu. Boris Johnson odmawia SNP stoi na stanowisku, że jej zwycięstwo w majowych wyborach do szkockiego parlamentu będzie równoznaczne z poparciem Szkotów dla nowego referendum. Według sondaży SNP niemal na pewno wybory wygra, jednak na przeprowadzenie plebiscytu musi się zgodzić rząd w Londynie. Premier Boris Johnson tego odmawia, argumentując, że przed pierwszym - w 2014 r. - było ustalone, iż będzie to jedyne referendum w tej sprawie w obecnym pokoleniu, a różnica głosów była wówczas wyraźna (55 do 45 proc. przeciwko secesji). Jednak ostatnie sondaże wskazują na rosnącą przewagę zwolenników niepodległości - w jednym z nich, w październiku, zanotowano nawet rekordowe 58 proc. Sturgeon uważa, że sprzeciw Londynu na dłuższą metę jest nie do utrzymania. - Jeśli ludzie w Szkocji zagłosują za referendum, ono się odbędzie. Nawet Trump po drugiej stronie Atlantyku zaczyna uznawać wynik uczciwych i wolnych demokratycznych wyborów - powiedziała BBC. Z Londynu Bartłomiej Niedziński