Pierwsi wyborcy pojawili się przy urnach w Edynburgu kilka minut po otwarciu lokali wyborczych. - Głosowałam na tak. Nie mam żadnych wątpliwości, że Szkocja powinna być niepodległym państwem - powiedziała jedna z uczestniczek referendum, w którym frekwencja może wynieść nawet 93 proc. Do udziału w plebiscycie zarejestrowało się 97 proc. z prawie 4,4 miliona uprawnionych do głosowania w wieku od 16 lat, co stanowi historyczny precedens. W referendum liczny udział wezmą także Polacy mieszkający w Szkocji. Lokale wyborcze będą czynne do godz. 22 czasu lokalnego (godz. 23 czasu polskiego). Stacje telewizyjne i ośrodki badania opinii publicznej zapowiedziały, że nie będzie sondaży exit poll. Głosy oddane w każdym z 32 okręgów wyborczych będą liczone natychmiast po zamknięciu lokali wyborczych i przekazywane do sprawdzenia w Edynburgu. Z kolei głosy z odległych wysp będą transportowane do stolicy statkami i śmigłowcami. Rezultat referendum w poszczególnych okręgach wyborczych będzie podawany do wiadomości zaraz po przeliczeniu oddanych tam głosów. Oczekuje się, że wynik szkockiego referendum zostanie ogłoszony w piątek wczesnym rankiem. Świat z uwagą obserwuje Szkocję, a większość państw chciałaby, żeby Szkoci powiedzieli "nie" w referendum. Z uwagi na własne interesy i ze względów geopolitycznych wielkie mocarstwa od Pekinu po Waszyngton i od Moskwy po Delhi "modlą się w duchu, żeby Zjednoczone Królestwo pozostało całe, żeby nie powstał zaraźliwy precedens polegający na podziale jakiegoś państwa w niestabilnych czasach" - komentuje agencja Reutera. Czy Szkocja jako niepodległy kraj będzie bogatsza? Ewentualna secesja Szkocji dla Zjednoczonego Królestwa byłaby historycznym ciosem, porównywalnym jedynie z oderwaniem się Irlandii w 1922 roku. Czy Szkocja jako niepodległy kraj będzie bogatsza? To jedno z wielu pytań, które zadawali sobie Szkoci przed dzisiejszym referendum. Londyn przekonuje, że dzięki pozostaniu w Wielkiej Brytanii zyskaliby oni 1400 funtów na obywatela rocznie. A już teraz brytyjski rząd zapewnia, że wydaje 1200 funtów więcej na jednego Szkota niż na każdego innego Brytyjczyka. Secesjoniści twierdzą natomiast, że Szkoci mieliby po 1000 funtów więcej na głowę, gdyby odłączyli się od Londynu. Inne ważne pytanie to to, jaką walutą będą się posługiwać Szkoci, jeśli w referendum wybiorą oderwanie się od Zjednoczonego Królestwa. Na początku kampanii referendalnej zwolennicy zerwania unii z Wielką Brytanią nie mieli jasnej odpowiedzi na to pytanie, ale pod jej koniec zapewniali, że Szkocja pozostanie przy funcie szterlingu. Londyn już zapowiada, że brytyjski bank centralny na to nie zezwoli. Wprowadzenie euro w Szkocji jest niemożliwe, bo - jak wyjaśniali unijni politycy - każdy kraj najpierw musi posiadać własną walutę, z której zrezygnuje na rzecz euro. Poza tym oderwanie się Edynburga od Londynu oznaczałoby, że Szkocja pozostałaby poza Unią Europejską i musiałaby ubiegać się o przyjęcie do grona krajów członkowskich.