Jak podkreślił, kampania ujawniła głębokie, jak nigdy do tej pory, podziały wśród Szkotów, lecz ostatecznie zwycięży duch demokraci. W ocenie szefa jednego z największych szkockich dzienników, kampania referendalna prowadzona przez "Yes Scotland" tj. zwolenników secesji Szkocji od Brytyjskiej Korony jest o wiele bardziej zauważalna i skuteczna. "Zdecydowanie za późno kampanię zaczęli przeciwnicy referendum, którzy w swoich przekazie skupili się na pokazywaniu przede wszystkim negatywnych stron odłączenia Szkocji od Wielkiej Brytanii. Obecnie - gdy rzucono wszystkie polityczne siły na czele z Davidem Cameronem, aby przekonać Szkotów (do pozostania w Koronie)- widzimy, że odłączenie będzie naprawdę bardzo dużo kosztowało" - powiedział Stewart. Jak podkreślił, walka pomiędzy "Yes Scotland" a "Better Together" będzie się toczyła do ostatniej chwili, bowiem sondaże nie dają żadnej pewności, co do ostatecznego wyniku. "O wyniku referendum zdecydują głównie osoby, które deklarują się jako niezdecydowane. Te 7 do 10 proc. wyborców przeważy w czwartek ostatecznie szalę" - uważa szef "Scotsmana". Jak dodał właśnie z tego powodu trudno jest przewidzieć obecnie, jaki będzie ostateczny wynik referendum i jaki czynnik lub argument ostatecznie nakłoni Szkotów do oddania głosu za niepodległością lub przeciw niej. "Obecnie głosy rozkładają się tak naprawdę 50 na 50, a niewielkie różnice w sondażach oscylują w granicach błędu statystycznego. Co wydarzy się jutro i kto przegra ? Mój instynkt podpowiada mi, że jeżeli wynik referendum ma się rozstrzygnąć w ostatniej chwili, to większe szanse na zwycięstwo mają Szkoci z +Yes+, ale moim zdaniem jako Edynburczyka, w piątek, gdy ogłoszone zostaną wyniki nie będzie się mówiło raczej o tym, kto zwyciężył, lecz o tym kto poniósł porażkę" - zaznaczył Stewart. Jego zdaniem widoczne już pierwsze skutki "gorączki" referendalnej w Szkocji to podział społeczeństwa. "Myślę, że to referendum pokazało nam bardzo dokładnie, jak jesteśmy politycznie podzieleni co do przyszłości naszego kraju. Z drugiej strony zauważyliśmy, jak bardzo zaangażowaliśmy się w ten projekt, bo trudno znaleźć byłoby obecnie Szkota, który nie żyje jutrzejszym głosowaniem. Sprawy wyniku zostawiamy demokracji, dla której to referendum jest także pewnym testem" - powiedział Stewart. Pytany, jakie będą największe - jego zdaniem - skutki polityczne i gospodarcze ewentualnego oderwania się Szkocji od Brytyjskiej Korony odparł, że taki wynik referendum oznaczać będzie przede wszystkim duże problemy dla całej Wielkiej Brytanii. Jeśli wygrają zwolennicy niepodległości bardzo trudnym wyzwaniem będzie przeprowadzenie "szkockiego rozwodu" zarówno ze wględu na uwarunkowania polityczne jak i gospodarcze - dodał. "Innym problemem równie ważnym będzie członkostwo Szkocji w Unii Europejskiej. Dziś nie wiem, jak na decyzję o secesji zareguje Bruksela i wszystkie kraje UE. Jedno jest pewne - oczy całej Europy, ale także i świata jutro będą skierowane na Szkocję" - powiedział Stewart. Według opublikowanych we wtorek wyników dwóch sondaży poparcie dla niepodległości Szkocji wśród tamtejszych wyborców wzrosło do 48 proc., ale wciąż zwolennicy utrzymania więzi państwowej z Wielką Brytanią mają przewagę. Poparcie dla pozostania w Wielkiej Brytanii wynosi 52 proc.