Minister spraw zagranicznych Syrii Walid el-Mualim zapewnił, że władze w Damaszku "nie stosują broni chemicznej ani przeciwko terrorystom, ani wobec własnego narodu". "Akt agresji i naruszenie zasad prawa międzynarodowego" Ławrow podkreślił, że stanowisko trzech krajów na temat amerykańskiego ostrzału jest wspólne: "Chodzi o akt agresji, poważne naruszenie zasad prawa międzynarodowego i statutu ONZ" - powiedział. Ocenił, że USA i ich sojusznicy nie powinni dopuścić do dalszych działań tego rodzaju, które groziłyby "najpoważniejszymi konsekwencjami nie tylko dla bezpieczeństwa regionalnego, ale i globalnego". Szef MSZ Rosji oświadczył, że jej propozycje dotyczące śledztwa w sprawie ataku chemicznego w syryjskiej miejscowości Chan Szajchun napotykają sprzeciw. Zapowiedział, że Rosja "nie pogodzi się z tego rodzaju usiłowaniami". Również w piątek wiceminister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Riabkow poinformował, że Moskwa skierowała list do Międzynarodowej Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW). List przedstawia stanowisko Moskwy: mowa jest w nim o tym, że metodologia działań ekspertów badających sytuację w Syrii nie odpowiada stronie rosyjskiej. Poprzednie rozmowy w gronie trzech ministrów - Ławrowa, Mualima i Mohammada Dżawada Zarifa - odbyły się w Moskwie w październiku zeszłego roku. Atak chemiczny i odwet USA 4 kwietnia w syryjskim mieście Chan Szajchun w prowincji Idlib doszło do ataku chemicznego, w którym zginęło 87 osób. O jego przeprowadzenie oskarżono wojska reżimu prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Śledztwo w sprawie tego wydarzenia prowadzi zespół ekspertów z OPCW. W reakcji na atak chemiczny Stany Zjednoczone przeprowadziły w nocy z 6 na 7 kwietnia uderzenie rakietowe na syryjską bazę lotniczą Szajrat w prowincji Hims. Według władz USA z tej bazy wystartowały syryjskie samoloty, które zaatakowały Chan Szajchun. Z Moskwy Anna Wróbel