"Jeśli mieszkańcy Szkocji chcą skutecznej, mocnej opozycji dla konserwatywnego rządu, nie uzyskają jej od niewybieralnej lewicy ani też od liberałów. Otrzymają ją od Szkockiej Partii Narodowej. A Szkocja potrzebuje obrony przez konserwatystami" - przekonywała pierwsza minister Szkocji. Z kolei Kezia Dugdale, przywódczyni lokalnej Partii Pracy, oskarżyła Szkocką Partię Narodową o hipokryzję, przekonując, że separatyści zbijają kapitał polityczny na sprzeciwie wobec konserwatystów, którzy w Szkocji nie cieszą się dużą popularnością. "Tak naprawdę Szkocka Partia Narodowa chce, by prawica pozostała przy władzy. Bo tej partii zależy tylko na niepodległości. Niech pani Sturgeon nam powie: co jest ważniejsze? Odsunięcie od władzy konserwatystów? A może zorganizowanie kolejnego, tworzącego podziały referendum?" - pytała Kezia Dugdale. Przywódczyni konserwatystów Ruth Davidson zapowiedziała, że podczas kampanii przeciwstawi się idei odłączenia się Szkocji od Wielkiej Brytanii. "Powiemy "nie" drugiemu referendum niepodległościowemu - tak, by nasz kraj przystąpił do budowy lepszych szkół i usług społecznych" - deklarowała. Wybory w Wielkiej Brytanii odbędą się 8 czerwca. Dziś w szkockim parlamencie na 59 deputowanych 56 to politycy Szkockiej Partii Narodowej. Separatyści mają też większość w parlamencie regionalnym, który zwrócił się w zeszłym miesiącu z formalną prośbą o drugie referendum. Londyn odmawia jego organizacji dopóki trwają negocjacje w sprawie Brexitu.